w , ,

Uwaga na superokazje! Podróbki zalewają brytyjski rynek

Od początku roku zablokowano ponad 2000 stron internetowych wprowadzających na brytyjski rynek podrobione towary. Wiele z nich oferowało klientom fałszywe produkty takich marek jak Burberry, Longchamp, Abercrombie, Oakley czy Tiffany & Co.

„Operacja Ashiko”, której efektem było zamknięcie serwisów z podróbkami, prowadzona jest od października 2013 roku przez Policyjny Wydział ds. Przestępstw Przeciwko Własności Intelektualnej we współpracy z firmami (głównie reprezentującymi sektor dóbr luksusowych), agencjami ochrony marek i znaków towarowych oraz rejestratorami domen internetowych. Celem działania jest oczywiście walka z rynkiem fałszywych produktów. Dotąd zlikwidowano lub zablokowano  prawie 5500 stron internetowych.

rip of britain                    źródło:BBC (popularny program brytyjski pokazujący jak wiele rzeczy nieoryginalnych trafia do nieświadomych klientów)

Policja podkreśla, że sprzedaż podróbek nie tylko jest niezgodna z prawem, ale też może być źródłem poważnych zagrożeń dla nabywających je klientów. Wynika to z faktu, że większość nieoryginalnych produktów jest wykonana ze znacznie gorszych – często nietestowanych i nie posiadających stosownych certyfikatów – materiałów i o ile w przypadku torebki czy długopisu najczęściej przekłada się to tylko na ich trwałość czy wygląd, o tyle na przykład w przypadku urządzeń elektronicznych może grozić użytkownikowi utratą zdrowia, a nawet życia.

Specjaliści radzą także, na co zwracać szczególną uwagę, by ustrzec się przed zakupem podróbek. Pierwszym z sygnałów jest wyjątkowo niska cena – handlarze sfałszowanego towaru często kuszą potencjalnych klientów atrakcyjnymi okazjami, które w przypadku oryginałów (nawet przecenionych) byłyby niemożliwe. Przed zakupem warto także uważnie przyjrzeć się samej stronie internetowej, sprawdzając czy zawarte na niej nazwy towarów nie zawierają błędów ortograficznych (np. drobnych, na pierwszy rzut oka niezauważalnych literówek) i gramatycznych – co świadczyć może o tym, że dana witryna założona została przez osoby słabo operujące językiem angielskim.

Nie zaszkodzi też zachowanie typowych środków ostrożności obowiązujących podczas zakupów w sieci, a więc: sprawdzenia, czy firma rzeczywiście istnieje, czy jej adres podany jest na stronie www i odpowiada rzeczywistej lokalizacji biura lub sklepu oraz czy witryna dostępna jest za pośrednictwem tzw. bezpiecznego połączenia (oznaczonego w przeglądarce internetowej ikoną przedstawiającą zamkniętą kłódkę lub adresem strony poprzedzonym przedrostkem „https://) i czy w sieci funkcjonują pozytywne opinie o sprzedawcy.

Pamiętajmy też, że żaden „prawdziwy”, legalnie działający system płatności online nigdy nie prosi nas o podanie numeru PIN w celu sfinalizowania transakcji.

 

źródło: wired.co.uk

Dodaj komentarz

Jak myślicie ile lat ma dźwięk? Rocznica patentu na zapis dźwięku

ZYSKI vs. PRAWDA – Skandal reklamowo-prasowy w brytyjskim “Daily Telegraph”.