Z domu do pracy, z pracy do domu, ciągle w galopie, a mimo to – kilogramów nam nie ubywa. Wręcz odwrotnie! Brytyjscy naukowcy przyjrzeli się sprawie i wyciągnęli kontrowersyjne wnioski. Feministkom to się nie spodoba!
Naukowcy z Manchester University i University of London twierdzą, że współczesne kobiety tyją nie dlatego, że niezdrowo się odżywiają czy unikają ćwiczeń fizycznych. Przybieramy na wadze, bo jesteśmy leniwe i nie poświęcamy wystarczająco dużo czasu na spalające zbędny tłuszcz prace domowe.
Według badaczy gros z dzisiejszych kobiet nie spędza już tak wiele czasu na myciu podłóg czy prasowaniu koszul co ich matki i babki. Coraz rzadziej ręcznie szorujemy gary (robi to za nas zmywarka) i coraz chętniej zatrudniamy sprzątaczy. Po powrocie z pracy nie jeździmy na mopie, tylko bezcelowo odbijamy się od kątów lub odpoczywamy na kanapach. Od trzydziestu lat – z roku na rok – spada ilość wykonywanych przez nas prac domowych a rośnie poziom tkanki tłuszczowej zalegającej na naszych brzuchach i biodrach. Po prostu: tyjemy, bo nie sprzątamy. A mówiąc jeszcze dosadniej – rozrastamy się, bo jesteśmy leniwe, wygodnickie i niezorganizowane.
Wnioski wysunięte przez badaczy wywodzących się z brytyjskich uniwersytetów wieli kobietom nie przypadną do gustu. Z drugiej jednak strony – kiedy popatrzymy na to wszystko przez pryzmat niesplamionej frustracją logiki i dokonamy kilku prostych obliczeń – trudno się z tymi rewelacjami nie zgodzić.
Podczas godziny prasowania spalamy 144 kcal, a w trakcie (także godzinnego) ścierania kurzy – 240 kcal. Rekordzistą wśród najbardziej „kaloriożernych” prac domowych jest szorowanie podłóg i kopanie czy grabienie ogródka (podczas godziny takiej pracy spalimy – odpowiednio – 426 kcal i 500 kcal, czyli prawie tyle, ile dostarcza nam stugramowa tabliczka czekolady).
Całkiem nieźle prezentuje się też robienie zakupów (300 kcal/h) i gotowanie obiadów (105 kcal/h). Tyle tylko, że sprawunki coraz częściej zamawiamy z dostawą do domu, a składające się z trzech dań i od początku do końca przygotowywane własnoręcznie posiłki porzuciłyśmy na rzecz gotowych przysmaków, które w kilkanaście sekund możemy przygotować w mikrofali.
I tu jest pies pogrzebany! Obstawione mikserami, zmywarkami i parowarami, które ułatwiają i przyśpieszają prace związane z prowadzeniem domu mamy (przynajmniej teoretycznie) więcej wolnego czasu. Problem w tym, że źle nim dysponujemy. Sytuacji nie poprawia też fakt, że będąc w domu mniej jemy. Mimo że dostarczamy organizmom mniej kalorii – i tak ich nie spalamy, bo zamiast wirować na szmacie i pucować szyby wolimy, zmęczone natłokiem zawodowych i rodzinnych obowiązków, odpocząć na kanapie i oddać się błogiemu nicnierobieniu.
Foto: Flickr (lic. CC)