Wspaniała oprawa, pełna widownia i wielkie emocje, a z drugiej strony – spory zawód. Nie na taki wynik walki wieczoru liczyliśmy. Wielki Pudzian uległ Peterowi Grahamowi, a rozgoryczenia fanów nie umniejszyło nawet spektakularne zwycięstwo Borysa Mańkowskiego.
Pudzian zaczął nieźle: już na początku pierwszej rundy sprowadził 40-letniego Australijczyka do parteru i (wydawać by się mogło) zdecydowanie dominował nad przeciwnikiem. Niestety, na chwilę przed gongiem Polak przewrócił się na plecy. Graham wykorzystał to feralne potknięcie i oddał silny, celny cios, po którym Pudzian przez chwilę dochodził do siebie. Po tej akcji Australijczyk złapał wiatr w żagle. Od początku drugiej rundy szarżował, popisywał się techniką, dominował. Po niespełna dwóch minutach zasypał Polaka serią ciosów. Skończyło się na technicznym nokaucie.
Jeszcze Polska nie zginęła!
Polak przyjął porażkę z pokorą i zadeklarował, że to nie koniec jego przygody z KSW. „Jeszcze Polska nie zginęła” – krzyknął na koniec, wyraźnie zdopingowany wsparciem kibiców.
Ci ostatni – a warto zaznaczyć, że wśród publiczności dominowali Polacy – nie wyszli z londyńskiej SSE Arena z niczym. Powodów do radości było kilka.
Pierwszy to fantastyczny Borys Mańkowski, który we wzbudzającym wiele skrajnych emocji stylu obronił tytuł mistrza KSW w wadze półśredniej. Polak od pierwszej rundy dominował nad Jessem Taylorem, jednak na niedługo przed finałową akcją uderzył Amerykanina, gdy ten był jeszcze na kolanach. Polak za nieregulaminowe zagranie zainkasował punkt karny, ale nie rozproszył się i spokojnie, metodycznie, w przeciągu kilku chwil wykończył rywala.
[ot-video type=”youtube” url=”https://youtu.be/SHfkbGVYei8″]
Doskonałym przygotowaniem i świetną taktyką popisał się też Tomasz Narkun, który już w pierwszej rundzie znokautował swojego przeciwnika. Pod siłą zadanych pięściami ciosów Goran Reljić – w niespełna dwie minuty! – stracił wywalczone w maju tego roku międzynarodowe mistrzostwo KSW w wadze półciężkiej.
Swoje walki wygrali też Leszek Krakowski (Polak pokonał, decyzją sędziów, Andree Winnera) i Mateusz Gamrot (nokaut na Marifie Pirajewie).
Zawiódł natomiast wracający do klatki Marcin Różalski. Pokonany w pierwszej rundzie przez Jamesa McSweeneya Polak przyznał po wszystkim, że nie spodziewał się, że jego przeciwnik sprowadzi walkę do parteru.
Chcemy więcej!
Dobrych wspomnień z pobytu w Londynie nie zabiorą też Michał Włodarek (zdyskwalifikowany w III rundzie walki z Oli Thomsonem) i Rafał Moks (znokautowany w II rundzie przez Jima Wallheada). Mimo średniego bilansu starć – cztery wygrane i cztery przegrane Polaków – zebrana w SSE Arena publiczność była co najmniej usatysfakcjonowana widowiskiem.
Emocje sportowe to jedno, ale na szczególną uwagę zasługuje niezwykle profesjonalna oprawa KSW 32 „Road to Wembley”. Organizacja bezbłędna: fantastyczne światła, doskonale dobrana muzyka, stopniujący emocje „scenariusz” walk, wpadek organizacyjnych – zero, wielkich emocji – aż po sufit. A do tego kilka tysięcy Polaków głośno dopingujących naszych zawodników. Tego nie da się opisać, tam trzeba być.
Po prostu: chcemy więcej!