Amerykańska firma Concentrix słynęła z ogromnej skuteczności w odbieraniu benefitów. Na początku zeszłego roku pojawiły się spekulacje, że nawet 60 procent postępowań wszczynanych przez źle wyszkolonych, często zatrudnianych z łapanki pracowników Concentrixu to sprawy pozbawione jakichkolwiek podstaw. Mimo licznych zarzutów – mieszkańcy UK świadczenia tracili, a urzędnicy HMRC chowali głowy w piasek. I nic dziwnego, bo współpraca z amerykańską firmą była dla skarbówki bardzo opłacalna.
W maju ubiegłego roku Concentrix wygrał przetarg i – na zlecenie HMRC – miał badać błędy oraz doszukiwać się nadużyć w zeznaniach podatkowych składanych przez osoby starające się o benefity. Kontrakt opiewał na 75 milionów funtów, ale pracownicy firmy okazali się skuteczniejsi, niż początkowo zakładano. Concentrix pomógł brytyjskiej skarbówce w odzyskaniu miliarda funtów ze świadczeń (przynajmniej teoretycznie) wypłaconych na podstawie błędnie sporządzonych lub zawierających nieprawdziwe dane wniosków.
Pracownik jak maszyna, podatnik jak wielbłąd
Bardzo wysoka skuteczność Concentrixu okazała się być dobrze motywowana. Poziom wynagrodzenia wpływającego na konta amerykańskiej firmy był zależny od efektu działań jej pracowników. Mówiąc wprost: im więcej benefitów udało się zablokować i im więcej osób zmusić do zwrotu wcześniej pobranych zasiłków – tym większa „prowizja” dla Concentrixu. Nic więc dziwnego, że osoby zatrudnione w amerykańskiej firmie działały pod ogromną presją i musiały zmierzyć się z wyśrubowanymi normami.
Od pracowników wymagano, aby otwierali po kilkadziesiąt spraw dziennie. Oczekiwania były ogromne, ludzie nie wytrzymywali presji. Osoby zatrudnione w centrum operacyjnym w Belfaście skarżyły się, że Concentrix rezygnował ze szkoleń, przyjmował ludzi z „łapanki” i stawiał coraz wyższe wymagania. Interes się kręcił, bo w przeciągu półtora roku Concentrix stworzył w Belfaście ponad tysiąc nowych stanowisk. W sumie, w Irlandii Północnej firma zatrudniała prawie dwa i pół tysiąca osób.
Doszło do tego, że pracownicy firmy – żeby wyrobić normy – musieli sporządzać po kilka wniosków na godzinę. Dodajmy: wniosków często absurdalnych, opierających się na abstrakcyjnych zarzutach i domniemaniach, jak „Deklarowała pani, że mieszka sama. Podobno tak nie jest”. Jeśli oskarżony podatnik nie zareagował w porę na list od firmy lub nie udowodnił, że zarzuty stawiane przez Concentrix są nieprawdziwe – był traktowany jak winny, a świadczenia były mu (niejako z automatu) odbierane.
Zawód: kanciarz. Cel: imigrant
Kontrowersyjne praktyki Concentrixu uderzały przede wszystkim w osoby nie posiadające wiedzy na temat przysługujących im praw. Firma wykorzystywała więc najbiedniejszych – skupionych na pracy, zastanawiających się nad tym, jak w miarę bezboleśnie przetrwać do kolejnej wypłaty i zapewnić byt rodzinie, a nie nad tym, żeby prowadzić wojnę podjazdową z korporacyjnymi siepaczami szukającymi jakiegokolwiek haka.
Dodatkowo, w związku z tym że Concentrix miał prawo żądać od podatników wglądu w dokumenty potwierdzające ich sytuację finansową – ofiarami firmy stawali się imigranci. Dlaczego? Warto posłużyć się przykładem Polaków, którzy są wyczuleni na podobne praktyki i nierzadko mają mocno zakodowane, że prywatnym firmom nie powinno się udostępniać wrażliwych danych. Problem w tym, że Concentrix – prosząc o wyciąg bankowy – działał zgodnie z prawem. W związku z tym podatnik, który (bojąc się, że ma do czynienia z oszustem) nie zgodził się ujawnić swoich dochodów w określonym w piśmie terminie – automatycznie tracił prawo do zasiłków i nierzadko był zmuszany do zwrotu świadczeń, które już pobrał (mowa o kwotach sięgających nawet kilka tysięcy funtów). Wszystko jednak wskazuje na to, że finansowe eldorado firmy Concentrix właśnie dobiega końca.
Sprawdzanie tego, który sprawdzał
Po tym, jak wokół działalności amerykańskiej firmy zrobiło się bardzo głośno, HMRC postanowił przyjrzeć się praktykom stosowanym przez Concentrix. Od października zeszłego roku udało się ujawnić 120 przypadków, w których firma „nie spełniła wymogów formalnych zawartych w umowie” z brytyjską skarbówką. Komunikat jest lakoniczny, ale osoby pokrzywdzone przez Concentrix wyciągnęły z niego konkretne wnioski. A ofiar firmy jest wiele. Tylko w jednej z tematycznych grup w serwisie Facebook udziela się ponad osiem tysięcy pokrzywdzonych.
W związku z licznymi kontrowersjami, HMRC postanowiło nie przedłużać umowy z firmą Concentrix. Do końca trwania obecnego kontraktu (maj 2017), pracownicy korporacji mają zająć się wyjaśnianiem rozpoczętych spraw. Dodatkowo HMRC oddelegował 150 swoich pracowników do „pomocy w rozwiązywaniu problemów związanych ze świadczeniami”. Oznacza to mniej więcej tyle, że kontrolerzy z Concentrix zostaną skontrolowani przez HMRC. Wilk staje się owcą, sądzący – osądzanym.
Przedstawiciele amerykańskiej firmy są – oczywiście – oburzeni decyzją skarbówki. W oświadczeniu zarządu decyzja HMRC o rozwiązaniu współpracy nazywana jest „atakiem na zawodową wiarygodność i zaangażowanie pracowników”. Concentrix zwraca też uwagę na to, że firma wykonywała swoje obowiązki mimo przeszkód w postaci „procedur HMRC”.
Skarbówka w odpowiedzi na te zarzuty podkreśla, że urzędowi zależy na tym, aby podatnicy byli obsługiwani z poszanowaniem najwyższych standardów. „Pomoc powinni otrzymywać ludzie najbardziej potrzebujący” – tłumaczą przedstawiciele HMRC. W ich oświadczeniach próżno jednak szukać informacji o tym, co powinny zrobić ofiary firmy Concentrix. I nic dziwnego, bo skarbówce nie opłaca się przecież instruować pokrzywdzonych, jak odzyskać niesłusznie odzyskane benefity.
Co zatem powinny zrobić osoby poszkodowane przez Concentrix? Osoby udzielające się w Facebookowych grupach wsparcia radzą: „czytać, dowiadywać się, konsultować z księgową i odwoływać od wcześniejszych decyzji”.
Jest jeszcze jedna sugestia: na wsparcie HMRC nie liczcie.