Wzrasta za to liczba pracowników z Azji i Bliskiego Wschodu. Jeśli chodzi o kraje Unii Europejskiej – hrabstwo jest wciąż dość atrakcyjne dla obywateli Rumunii. A Polacy? Coraz rzadziej widzą swoją przyszłość w Kent.
Wystarczy spojrzeć na statystyki z lat 2015/16 i 2016/17, aby spadek liczby pracowników-imigrantów w hrabstwie Kent powiązać z Brexitem. Mniej zagranicznych rąk do pracy to duży problem dla pracodawców, zarówno z sektora publicznego, jak i prywatnego. Teoretycznie. Bo w praktyce – wiele wskazuje na to, że europejskich pracowników zastąpią imigranci z Azji i Bliskiego Wschodu.
Brexit odstrasza Polaków?
Jak obliczyć liczbę (i wahania tej liczby) nowych pracowników-imigrantów w Kent? Można, dla przykładu, prześledzić (z roku na rok) ile nowych NIN nadano osobom spoza UK, które zdecydowały się żyć i pracować w hrabstwie.
Z danych tych wynika, że w roku podatkowym 2016-2017 liczba pracowników napływowych przybywających do Kent spadła do 122 528 – co oznacza spadek o 956 (lub 6,4 procent) w porównaniu do roku podatkowego 2015-16. Tyle ogółów. A jak prezentują się szczegóły?
W ostatnim roku podatkowym najwięcej nowych pracowników-imigrantów do Kent przybyło z Rumunii. W okresie rozliczeniowym 2016/17, w hrabstwie Kent zarejestrowało się 4265 obywateli tego kraju, co – w porównaniu z okresem 2015/16 – stanowi wzrost o 57 osób. Drugie miejsce pod względem liczebności stanowili pracownicy z Bułgarii. W sumie, Rumuni i Bułgarzy (oraz obywatele innych krajów, które w 2014 roku przystąpiły do UE) stanowili aż 70 procent nowych pracujących imigrantów w Kent (łącznie to 9480 osób).
Jeśli chodzi o Polaków, w roku podatkowym 2016/17 w hrabstwie Kent zarejestrowało się 1181 nowych pracowników, co w stosunku do roku poprzedniego stanowi spadek o 551 osób (równowartość aż 30 procent!). Mimo spadku, zajęliśmy trzecie miejsce w zestawieniu najliczniej przybywających do Kent, nowych pracowników-imigrantów.
Pracownik potrzebny na wczoraj
Wracając do ogólnego zestawienia – w zeszłym roku podatkowym w Kent zarejestrowało się o 6,4 procent pracujących imigrantów mniej niż w roku 2015/16. Zgodnie z przewidywaniami ekspertów liczba migrujących pracowników spada i… będzie spadać.
Boleśnie odczuwa to już lokalny NHS. Tylko w zeszłym roku z placówek służby zdrowia w Kent odeszło aż czterystu pracowników. A to tylko kropla w morzu potrzeb. „Odczuwamy braki personalne, mowa o 100 tysiącach pracowników, którzy są bardzo potrzebni. Liczba osób ubiegających się o pracę w NHS spadła o 98 procent. Jeśli nie odwrócimy tej tendencji, NHS przestanie działać” – tłumaczy doktor Julian Spinks, lokalny GP. „Musielibyśmy czekać latami na to, aby personal z Anglii został przeszkolony. Potrzebujemy zagranicznych lekarzy i pielęgniarek, aby NHS funkcjonował” – dodaje doktor Spinks.
Z problemem braku rąk do pracy zmagają się też lokalni farmerzy, którzy swoje „być albo nie być” opierają przede wszystkim na pracownikach sezonowych. Problemy odczuwa także branża gastronomiczna i hotelarska.
Jak rozwiązać ten problem? Wydaje się, że znaleziono już sposób na walkę z deficytem sprawdzonych, polskich, bułgarskich czy rumuńskich rąk do pracy. Z danych o nowych, zarejestrowanych w Kent NIN wynika, że w zeszłym roku podatkowym znacząco wzrosła liczba pracowników z Azji czy Bliskiego Wschodu. W okresie rozliczeniowym 2016.17 w miastach takich, jak Ashford czy Shepway jeden na czterech nowych pracowników-imigrantów pochodził z tych właśnie regionów.