Minęło ponad tysiąc dni od kiedy Brytyjczycy zadecydowali w referendum, że nie chcą, aby ich kraj był dłużej częścią Unii Europejskiej. Teoretycznie, Brexit powinien spełniać się na naszych oczach – zgodnie z pierwotnym planem już za kilka dni Zjednoczone Królestwo miało opuścić Wspólnotę. Tak się najprawdopodobniej nie stanie. Co na to mieszkańcy Wysp?
Nigel Farage, Boris Johnson i inni agitatorzy na rzecz Brexitu zapewniali w trakcie kampanii poprzedzającej referendum, że proces opuszczania Unii Europejskiej będzie krótki, łatwy i przyjemny. Obiecywano, że Wielka Brytania na Brexicie tylko skorzysta: odzyska kontrolę nad granicami, nie będzie musiała wpłacać do unijnego budżetu miliardów funtów, a zaoszczędzone w ten sposób pieniądze przeznaczy na dofinansowanie NHS itd.
Już w dniu ogłoszenia wyników referendum część z zatwardziałych promotorów Brexitu zaczęła wycofywać się ze swoich obietnic. „No nie, tak łatwo to nie będzie, dużo stracimy, ale najważniejsze, żeby nie być w UE, bo tak!” – tłumaczyli. Wspomniany wcześniej Nigel Farage (na chwilę) wycofał się z polityki. Z kolei Boris Johnson przytulił tekę szefa MSZ, krótko się polansował, a kiedy stało się jasne, że kampania, której był twarzą, opierała się na kłamstwach i manipulacjach, i kiedy kolejne analizy wykazały, że na Brexicie Wielka Brytania sporo straci – zdecydował się uciec z tonącego statku i zrezygnować z funkcji. Dziś, zarówno Farage jak i Johnson ograniczają się do krytykowania rządu i powtarzania, że oni zrobiliby ten Brexit lepiej. Jak dokładnie? Tego nie precyzują.
Narodowe upokorzenie
Minęło tysiąc dni od referendum, a Wielka Brytania znajduje się w tej samej pozycji, w której znajdowała się pod koniec czerwca 2016 roku. Unia nie daje sobie napluć w kaszę, rozgrywa brytyjskich negocjatorów tak, jak chce. Rząd Theresy May (i sama premier) zaliczają porażkę po porażce i mierzą się z krytyką płynącą nie tylko ze strony opozycji, ale i z własnego, podzielonego obozu partyjnego. Wiele rzeczy związanych z opuszczeniem UE ma dzisiaj status niewiadomych, pewników jest niewiele. Wiadomo, że łatwo nie będzie.
Taki stan irytuje nie tylko opozycję czy unijnych dyplomatów, ale i – jeśli nie przede wszystkim – Brytyjczyków. Z ankiety Sky Data Poll przeprowadzonej przez telewizję Sky News wynika, że aż 90 procent brytyjskiej opinii publicznej uważa, że „zachowanie Wielkiej Brytanii, gdy opuszcza ona UE, upokarza nas jako kraj”. Ze stwierdzeniem, że postawa brytyjskich negocjatorów i sposób, w jaki rząd przeprowadza Brexit nie są upokarzające, zgodziło się zaledwie 7 procent respondentów (3 procent ankietowanych nie miało zdania).
Co istotne, na pytanie o to, kto jest winny temu, że UE i Wielka Brytania nie mogą dojść do porozumienia, które posłowie Izby Gmin byliby w stanie zaakceptować, co trzeci ankietowany (34 procent) odpowiedział, że wina leży po stronie rządu Theresy May. 26 procent badanych uznało, że odpowiedzialni za zamieszanie są posłowie Izby Gmin, a zdaniem 24 procent – za brak porozumienia należy obwinić wszystkie strony. Według zaledwie 7 procent ankietowanych za impas odpowiada tylko Unia Europejska,
Badanie zostało przeprowadzone po tym, jak Theresa May zwróciła się do UE z oficjalną prośbą o opóźnienie terminu Brexitu do 30 czerwca 2019. Sondaż przeprowadzono esemesowo, na reprezentatywnej (w skali kraju) próbie 1189 osób (klientów SKY).