Boris Johnson poprosił królową Elżbietę II o zgodę na zawieszenie prac Izby Gmin na pięć tygodni. Jednocześnie premier oświadczył, że zawieszenie parlamentu nie ma związku z próbą przeforsowania twardego Brexitu.
We wtorek partie opozycyjne (Partia Pracy, Liberalni Demokraci, Szkocka Partia Narodowa, Plaid Cymru, Zieloni i pomniejsze ugrupowania) zawiązały porozumienie, którego celem miałoby być opracowanie i przeforsowanie przez Izbę Gmin ustaw, które uniemożliwiłyby Johnsonowi doprowadzenie do twardego Brexitu. Opozycja – nawet zjednoczona – nie ma jednak wystarczającej większości. Partie liczyły na to, że uda się im namówić do dołączenia do „paktu” część z posłów Partii Konserwatywnej. Przedstawiciele opozycji zadeklarowali też, że zrobią wszystko, aby nie dopuścić do zawieszenia prac parlamentu. Pisaliśmy o tym tutaj: http://przemyslawm6.sg-host.com/brexit-opozycja-jednoczy-sie-przeciwko-rozwodowi-bez-umowy/
Zaledwie dzień po zawarciu porozumienia przez opozycję, Boris Johnson ogłosił, że poprosił królową Elżbietę II o wyrażenie zgody na zawieszenie prac Izby Gmin. Zgodnie z harmonogramem, po wakacyjnej przerwie parlamentarzyści powinni wrócić do pracy 3 września (wtorek). Johnson chce zawieszenia parlamentu zaraz po powrocie posłów z wypoczynku. Wstrzymanie prac miałoby trwać pięć tygodni. Oznaczałoby to, że obrady zostałyby wznowione na nieco ponad dwa tygodnie przed planowaną datą Brexitu.
Johnson oświadczył, że zawieszenie parlamentu nie jest – w jego intencji – próbą zablokowania opozycji, która sprzeciwia się twardemu Brexitowi. Według premiera, przerwa w obradach ma mieć związek z przygotowaniem do mowy tronowej królowej, która jest swoistym exposé nowego rządu.
Decyzja Johnsona jest szeroko komentowana przez krytyków jego rządu. Komentatorzy zwracają uwagę, że premier próbuje zastosować rozwiązanie, które zawęzi opozycji pole działania i w praktyce może utrudnić lub wręcz uniemożliwić Partii Pracy, Liberalnym Demokratom i innym partiom zablokowanie twardego Brexitu.
Manewr Johnsona skrytykował między innymi były minister skarbu Philip Hammond (nazwał go „głęboko niedemokratycznym” i „konstytucyjnym skandalem”). W sprawie wypowiedział się też John Bercow. Charyzmatyczny spiker Izby Gmin stwierdził: „to oczywiste, że celem zawieszenia parlamentu w tym momencie byłoby powstrzymanie go przed debatą na temat Brexitu i wykonaniem jego obowiązku kształtowania kursu, w jakim podąża kraj”. Z kolei Dominic Grieve (Partia Konserwatywna, przeciwnik Brexitu) powiedział wprost: „to równoznaczne z zamachem stanu”.
Lider Partii Pracy Jeremy Corbyn stwierdził, że ruch Johnsona to „zagrożenie dla demokracji”. Corbyn poprosił też o spotkanie z królową. Tyle tylko, że – jak informuje część z brytyjskich mediów – Elżbieta II już spełniła prośbę Johnsona i wydała zgodę na zawieszenie prac parlamentu.
Komentatorzy polityczni zwracają uwagę, że – niezależnie od decyzji Elżbiety II – manewr Johnsona może skończyć się odwołaniem premiera i rozpisaniem nowych wyborów. Do głosowania nad wotum nieufności mogłoby dojść jeszcze we wrześniu, tuż przed zawieszeniem prac parlamentu, lub po mowie tronowej (planowanej na 14 października). Niektórzy komentatorzy zwracają uwagę, że strategia Johnsona może mieć na celu właśnie wymuszenie nowych wyborów. Obecnie Partia Konserwatywna nie ma samodzielnej większości w Izbie Gmin. W kluczowych głosowaniach musi liczyć na przychylność chimerycznych koalicjantów z DUP.
W obliczu jasnego stanowiska Unii Europejskiej, która odrzuca możliwość renegocjowania umowy rozwodowej, i w perspektywie twardego Brexitu, nowe wybory byłyby dla Johnsona okazją do oczyszczenia się i zrzucenia winy za porażki związane z Brexitem na opozycję. Ponadto, gdyby doszło do wyborów, realne stałoby się kolejne przesunięcie daty wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej.
AKTUALIZACJA!
Królowa Elżbieta II zgodziła się zawiesić prace parlamentu.
BREAKING Queen orders that parliament be prorogued between Monday 9th and September and Thursday 12th September pic.twitter.com/uiscJCVRoo
— Henry Zeffman (@hzeffman) 28 sierpnia 2019