Sąd Najwyższy uznał dziś, że Boris Johnson zdecydował o zawieszeniu prac parlamentu niezgodnie z prawem. W odpowiedzi na tę decyzję politycy zjednoczonych partii opozycyjnych nawołują premiera do rezygnacji ze stanowiska, a John Bercow – spiker Izby Gmin – sugeruje, że posłowie powinni jak najszybciej wrócić do pracy. Tym samym na nieco ponad miesiąc przed obowiązującą datą Brexitu chaos wokół rozwodu z UE tylko się pogłębia.
Sąd Najwyższy rozpatrywał dwa odwołania od wyroków niższych instancji, dotyczących pięciotygodniowego zawieszenia prac parlamentu. Jeden z wyroków głosił, że sądy nie mogą podejmować decyzji dotyczących politycznych decyzji rządu, jeśli (decyzje te) nie łamią praw. Drugi wyrok, wydany przez najwyższy sąd cywilny Szkocji, dotyczył tego, że rząd wprowadził Elżbietę II w błąd w sprawie zawieszenia obrad parlamentu.
W pierwszej sprawie Przewodnicząca Sądu Najwyższego Wielkiej Brytanii, Lady Brenda Hale, stwierdziła, że sędziowie mają prawo oceniać decyzje rządu. W drugiej zaś Lady Brenda Hale ogłosiła: „Ten Sąd uznał, że rada premiera dla Jej Królewskiej Mości była bezprawna, nieważna i bezskuteczna. Oznacza to, że kiedy królewscy posłańcy weszli do Izby Lordów, było tak, jakby weszli z pustą kartką papieru. Zawieszenie było więc również nieważne i nieskuteczne, a Parlament nie został poddany zawieszeniu”. Lady Brenda Hale dodała, że zawieszenie „było niezgodne z prawem, ponieważ miało wpływ frustrujący lub wręcz uniemożliwiający parlamentowi pełnienie jego funkcji konstytucyjnych bez odpowiedniego uzasadnienia”.
Decyzję o tym, że Boris Johnson niezgodnie z prawem zdecydował o zawieszeniu prac parlamentu jednogłośnie podjęło jedenastu sędziów Sądu Najwyższego. W praktyce oznacza to, że zarządzona przez premiera Johnsona prorogacja (przerwa miała trwać do 14 października) jest niebyła. Parlament może wrócić do pracy, co zresztą zasugerował spiker Izby Gmin, John Bercow.
Przedstawiciele Borisa Johnsona wstrzymują się z komentowaniem decyzji Sądu Najwyższego. Jak twierdzą – chcą najpierw poznać jej wszelkie szczegóły. Wcześniej rząd zapewniał, że będzie stosował się do orzeczeń Sądu Najwyższego.
Sam Boris Johnson przebywa obecnie na szczycie ONZ w Nowym Jorku. Premier jeszcze nie zareagował (przynajmniej oficjalnie) na postanowienie Sądu Najwyższego. Tymczasem politycy zjednoczonych partii opozycyjnych wzywają Johnsona do ustąpienia ze stanowiska. Krytyczny wobec decyzji premiera o zawieszeniu prac parlamentu pozostaje też Nigel Farage, lider Partii Brexit.
Komentatorzy zauważają, że postanowienie Sądu Najwyższego nie jest „zwykłym” upokorzeniem. To ewenement. W historii Wielkiej Brytanii nie zdarzyło się dotąd, aby premier i jego rząd zostali aż tak bardzo poniżeni. W końcu Johnsonowi zarzuca się, że z premedytacją wprowadził Elżbietę II w błąd, czy raczej: celowo nie podał jej wszystkich informacji na temat prorogacji parlamentu.
W praktyce, postanowienie Sądu Najwyższego oznacza, że posłowie mogą w każdej chwili wrócić do pracy. Johnsonowi grozi teraz przede wszystkim głosowanie nad wotum nieufności wobec jego rządu (jeśli byłoby skuteczne, mogłoby doprowadzić do rozpisania przedterminowych wyborów w ciągu najbliższych tygodni, jeszcze przed Brexitem).
Weź udział w dyskusji na Facebooku!
Foto: YouTube, print screen