w ,

Londyn: pracują, zarabiają, a wieczory spędzają w kolejce po darmowe jedzenie

Bogactwo Londynu i szum wokół Brexitu skutecznie zakrywają problem, jakim jest rosnące ubóstwo osób pracujących – pisze dla serwisu Bloomberg Jess Shankleman. Artykuł publicystki plastycznie maluje to, co trudno dostrzec z zewnątrz, a co naprawdę dzieje się pod warstwą blichtru przykrywającą brytyjską stolicę.

Vis a vis hotelu Savoy, gdzie jedna noc kosztuje nawet 800 dolarów, w pobliżu obsługującego królową banku Coutts & Co, niedaleko modnych (i drogich) restauracji ustawia się kolejka ludzi. Niektórzy są ubrani elegancko, inni nieformalnie, jeszcze inni mają na sobie uniformy robocze. „To portret współczesnego Londynu: kobiety i mężczyźni w różnym wieku i różnego pochodzenia, z kakofonii różnych języków wyłania się angielski i polski” – czytamy w reportażowej części artykułu.

Co łączy tych ludzi? Większość z nich na co dzień pracuje. Wieczorami spotykają się w kolejce i czekają na darmowy posiłek oferowany przez organizację charytatywną Friends of Essex & London Homeless.

W kolejce stoi między innymi 41-letni Sean Gibson, zarabiający na życie jako dostawca jedzenia. Na rękę – jak mówi – dostaje maksimum 960 funtów co sześć tygodni. Nie stać go na jedzenie, więc musi kombinować. Wypłatę pochłaniają koszty utrzymania. „Połowa czynszów w Londynie zaczyna się od 600 funtów wzwyż. Jak ludzi na sto stać?” – pyta oburzony.

Światy równoległe

Gdy londyńczycy wiją się w kolejce po darmowe posiłki, media – za przedstawicielami władzy – donoszą, że zatrudnienie w Wielkiej Brytanii jest na rekordowo wysokim poziomie, Bank Anglii podnosi stopy procentowe, a poziom bezwzględnego ubóstwa jest historycznie niski.

Z drugiej strony, jak wynika z raportu think tanku Resolution Foundation, standard życia w 2017 roku rósł najwolniej od pięciu lat. Wydatki na cele publiczne w 2010 spadły z 45 do około 38 procent. W ciągu czterech ostatnich lat sprawami mieszkalnictwa zajmowało się aż czterech ministrów. Mimo to polityka redukowania bezdomności wprowadzana jest nieskutecznie. Należy pamiętać, że bezdomność to nie tylko spanie pod mostem. Jest też bezdomność ukryta, której ofiarami padają między innymi pracujący londyńczycy.

W bogatej stolicy liczba ukrytych bezdomnych może być nawet 13 razy wyższa od liczby osób „mieszkających” na ulicy – pisze Jess Shankleman. Publicystka Bloomberga wylicza, że stałego miejsca zamieszkania nie ma nawet 12,5 tysiąca londyńczyków. Ukrytych bezdomnych trudno jest rozpoznać na pierwszy rzut oka. Pracują, chodzą w garniturach, a noce spędzają w środkach transportu publicznego, na stacjach metra czy w tanich pensjonatach. Jedną z londyńskich ukrytych bezdomnych była 21-letnia Harriet, na co dzień agentka nieruchomości. Gdy skończyła jej się umowa wynajmu mieszkania, przez dwa miesiące wynajmowała pokoje za pośrednictwem serwisu Airbnb. Z kolei 41-letni Sean Gibson, pracujący jako dostawca jedzenia i zarabiający 960 funtów na sześć tygodni pomieszkuje kątem u rodziny i przyjaciół, czasami przenosi się do taniego pensjonatu.

Pod płaszczykiem Brexitu

„Brexit wysysa całą energię polityczną i nie pozostawia wiele miejsca dla innych problemów” – pisze publicystka Bloomberga. Według Jess Shankleman, rząd działa nieporadnie, a politycy skupiają się przede wszystkim na finalizacji Brexitu, a dokładniej – na gaszeniu pożarów wywołanych widmem Brexitu. Nie myślą o tym, żeby zająć się rozczarowaniami i kwestiami, które doprowadziły do tego, że w 2016 roku Brytyjczycy opowiedzieli się za opuszczeniem Unii Europejskiej.

Referendum w sprawie Brexitu poprzedziło „osiem lat cięć wydatków publicznych, oszczędności (140 miliardów funtów – dop. aut.) dotknęły przede wszystkim usługi publiczne i pomoc społeczną” – przypomina Jess Shankleman. W Londynie – najbogatszym mieście Europy Północnej – na pierwszy rzut oka tego nie widać. Problemy osób, które walczą o przetrwanie i których wynagrodzenie jest tak niskie, że niemożliwe staje się zaspokojenie podstawowych potrzeb, przykrywa blichtr, przepych i bogactwo stolicy, w której życie polega na ciągłej walce. A raczej – walce wyłącznie o siebie. „Tylko jedna wypłata dzieli cię od wylądowania na ulicy” – mówi Phil. Mężczyzna także czeka na darmowy posiłek. Noce spędza na stacji metra Westminster, niedaleko budynku parlamentu.

Artykuł Jess Shankleman dla Bloomberga dostępny tutaj: https://www.bloomberg.com/news/articles/2018-08-06/brexit-noise-drowns-out-london-s-cry-for-help

 

Foto: Dr Neil Clifton / Entrance to Bethnal Green Underground station / CC BY-SA 2.0

Dodaj komentarz

Brexit. Gdyby referendum odbyło się dzisiaj…

Efekt Brexitu. W Wielkiej Brytanii brakuje rąk do pracy