w ,

Opozycja blokuje twardy Brexit. Pierwsza przeszkoda pokonana, Johnson upokorzony

Wtorek będzie dniem, który na długo zapadnie w pamięć obserwatorom brytyjskiej sceny politycznej. Najpierw symboliczne odejście z szeregów Partii Konserwatywnej posła Philipa Lee, następnie debata, aż w końcu krytyczne głosowanie.

Powołując się na przepisy Standing Order 24, posłowie opozycji poprosili spikera Izby Gmin o zaordynowanie nadzwyczajnej debaty i głosowania w sprawie przejęcia kontroli nad porządkiem obrad w izbie. John Bercow wyraził na to zgodę.

Debata rozpoczęła się tak naprawdę od wolty Philipa Lee. Były członek rządu, polityk Partii Konserwatywnej w trakcie obrad przeszedł do Liberalnych Demokratów. Za sprawą tego ruchu ugrupowanie Borisa Johnsona straciło większość w Izbie Gmin.

W liście skierowanym do premiera Philip Lee skrytykował podejście Johnsona do Brexitu, a Partii Konserwatywnej zarzucił to, że „zamienia się w wąską frakcję”, w której konserwatyzm mierzy się z tym, „w jak nieodpowiedzialny sposób ktoś chce opuścić UE”.

Przemawiający w Izbie Gmin Boris Johnson zdecydował się zaatakować opozycję za to, że ta próbuje wycofać wariant Brexitu bez umowy. Zdaniem premiera, jednoznaczne odrzucenie twardego, bezumownego Brexitu zmusiłoby Wielką Brytanię do tego, by błagać UE o kolejne bezcelowe opóźnienie terminu rozwodu. Johnson zarzucił też, że strategia opozycji to tak naprawdę „ustawa Corbyna o poddaniu się”, która jest jednoznaczna z wywieszeniem przez Wielką Brytanię białej flagi.

Wywołany do tablicy Jeremy Corbyn odpowiedział, że do tej pory rząd Borisa Johnsona nie przedstawił dowodów poświadczających, że poczyniono postępy w kwestii opracowania nowej umowy dotyczącej Brexitu. Zdaniem lidera Partii Pracy ani Johnson, ani jego gabinet nie zaprezentował nowych propozycji w sprawie backstopu, w związku z czym parlament nie może ich ocenić. Corbyn oskarżył też rząd, że jego jedynym planem jest wyjście z UE bez uowy. Zdaniem polityka, premier Johnson nie ma ani mandatu, ani większości parlamentarnej, aby scenariusz bezumownego Brexitu wcielić w życie.

Po debacie odbyło się głosowanie. Izba Gmin większością głosów 328 do 301 przyjęła projekt przejęcia kontroli nad porządkiem obrad. W praktyce umożliwia to rozpoczęcie drogi legislacyjnej projektu ustawy, która ma wymusić na rządzie opóźnienie Brexitu do 31 stycznia (o ile do 19 października nie zostanie ratyfikowana umowa rozwodowa lub nie zostanie wynegocjowane nowe porozumienie). Głosowanie nad projektem ustawy zmuszającej Wielką Brytanię do poproszenia UE o kolejne opóźnienie terminu Brexitu odbędzie się w środę.

W odpowiedzi na wynik głosowania, rozsierdzony Boris Johnson zapowiedział przyspieszone wybory (taki wniosek musi zdobyć 2/3 głosów w Izbie Gmin). Premier stwierdził też, że wynik wtorkowego głosowania oznacza, że parlament jest blisko zniszczenia porozumienia z UE.

Komentatorzy zauważają, że we wtorkowym głosowaniu przeciwko Johnsonowi głosowała też część posłów Partii Konserwatywnej. Z raportów wynika, że chodzi o 21 parlamentarzystów-rebeliantów. Posłowie ci zostali już usunięci z klubu parlamentarnego Partii Konserwatywnej, być może zostaną też usunięci z szeregów ugrupowania.

Wtorkowe głosowanie było też pierwszym głosowaniem za kadencji Johnsona na stanowisku premiera. Pierwszym i (już) przegranym przez kontrowersyjnego polityka. Dlatego też o wyniku głosowania mówi się nie tylko jako o porażce, ale wręcz upokorzeniu premiera.

 

Foto: @MIH83, PixaBay, lic. CC0

Dodaj komentarz

Nastolatek stracił wzrok i częściowo ogłuchł. Żywił się tylko frytkami, czipsami i białym pieczywem

Dziś Izba Gmin spróbuje opóźnić Brexit. Co zrobi Boris Johnson?