Jechali razem wrocławskim autobusem, nawiązali kontakt wzrokowy, zaczęli rozmawiać. Tuż przed przystankiem zerwał jej ze stóp szpilki i uciekł. Zostawił jednak wskazówkę, jak można go (i buty) odnaleźć.
O ile drobny, niezobowiązujący flirt to błahostka, to skuteczny podryw urasta do rangi sztuki! Żadna z kobiet nie nabierze się już na tekst o oczach jak gwiazdy i ojcu saperze, który miałby spłodzić tak bombową córkę. W dygitalizowanym, pędzącym bez wytchnienia świecie potrzeba sprytu, szczypty bezczelności i… konta na Facebooku.
Działo się to za górami, za lasami, w ostatni poniedziałek około godziny 5-6 rano w dalekim Wrocławiu. Areną dla nietypowego podrywu był pokład miejskiego autobusu. Jeden z pasażerów nawiązał rozmowę z podróżującą dziewczyną. Chwilę pogadali, być może coś zaiskrzyło. Ale gdy miłosna kareta zacumowała na przystanku – on podniósł się nagle z miejsca, szybkim ruchem zerwał z jej stóp szpilki i wybiegając z pojazdu krzyknął: „znajdź mnie na Facebooku”.
Bosa pasażerka spełniła prośbę po(d)rywacza i postanowiła odnaleźć obuwniczego kleptomana za pomocą profilu Spotted MPK Wrocław.
Mamy nadzieję, że ta poniekąd bajowa historia skończyła się dobrze i sandałki wróciły do prawowitej właścicielki. I że nieco zuchwały książę okazał się być godzien uwagi autobusowego kopciuszka.
Foto: Flickr (lic. CC) / FB (print screen)