Dawno, dawno temu była sobie mała dziewczynka, która nic nie umiała. Nic nie umiała, bo ani król, ani królowa nie nauczyli jej niczego. Od kołyski wmawiano jej, że królewna ma jedynie ładnie wyglądać, a znajdzie się królewicz, który zadba o resztę. Lata mijały, królewna wydoroślała, wypiękniała, a do zamku zaczęli zjeżdżać się zalotnicy. Królewna kaprysiła i przebierała, aż nadeszły ciężkie czasy: wszystkie sąsiednie księżniczki miały już swoich królewiczów, niektóre nawet doczekały się swoich pociech, a królewna ciągle nie potrafiła się zdecydować. Czas leciał, królewna ciągle samotna, dostrzegła pierwsze zmarszczki i padł na nią blady strach. Nie mając wielkiego wyboru, złapała księcia, który wcale nie był najpiękniejszy i najbogatszy, ale cóż to miało za znaczenie! Mąż to mąż, a że nie był z bajki, cóż rachunki same się nie zapłacą…
Minęło lato i para królewska doczekała się potomka. Ach, cóż to była za radość. Potomek! Ale nie wszystko było jak z bajki. Królewna coraz częściej narzekała, a królewicz jakoś z rzadka pojawiał się na zamku wymawiając się wojaczką. Czas leciał, królewna samotnie spędzała wieczory bawiąc się z synkiem, a królewicz wracał późno nie zajrzawszy nawet do komnaty małżonki. A były noce, gdy w ogóle nie pojawiał się na zamku – ludzie gadali, ze pije z żołnierzami, gania za pobliskimi chłopkami i nie chce wracać do zamku. Że własnej żony nie kocha, ba on jej nawet nie lubi! No jak to tak, własnej żony nie lubić? Co jak co, ale rodzina to rodzina, pewne normy obowiązują!
No cóż, królewicz nie za bardzo przejmował się konwenansami i nie tylko zaniedbywał królewską małżonkę, ale także nie spędzał czasu ze swoim potomkiem. Do tego zdarzały mu się coraz częstsze wybuchy złości, stał się skąpy i samolubny. Biedna królewna, gdyby tylko umiała coś robić bez wahania zostawiłaby zamek, cały ten splendor, no i królewicza.
Król i królowa załamywali ręce, ale nic nie dało się już zrobić. Królewicz jaki był taki był, ale był. W końcu mąż to mąż, a rachunki przecież same się nie zapłacą…
Morał tej bajeczki może banalny, ale jakże prawdziwy: głową moje panie, głową, bo na d*$&* daleko się nie zajedzie!!!
Foto: Flickr (lic. CC)