Nie ma co przygotowywać długoterminowych planów i dumać nad świątecznym menu. Wiele wskazuje na to, że gwiazdki nie doczekamy. Wszystko za sprawą Nibiru, tajemniczej, różowej planety, która – według ufologów – z dużą prędkością zmierza właśnie w kierunku Ziemi. To pewne: nadchodzi (kolejny w tym roku) koniec świata!
Nibiru, nazywana też Planetą X czy gwiazdą Marduka, uderzy w nas za około dwa miesiące. Według wersji optymistycznej – do apokalipsy dojdzie 28 grudnia, według tej mniej fajnej – koniec świata nastąpi jeszcze przed Bożym Narodzeniem. Tak czy siak: nie ma sensu snuć długoterminowych planów i dumać nad świątecznym menu, a tym bardziej – zastanawiać się nad sylwestrową kreacją. Zamiast tego – lepiej jest poznać bliżej oprawcę ludzkości, czyli mityczną, różową Nibiru.
Słowo „nibiru” pochodzi z języka akadyjskiego i znaleźć je można w babilońskich tekstach historycznych i literackich. W wolnym tłumaczeniu, „nibiru” oznacza miejsce przeprawy, punkt, w którym przekracza się rzeki, natomiast niektórzy badacze wskazują, że termin ten był stosowany przez Babilończyków jako określenie Jowisza (nazywanego też gwiazdą Marduka).
Czym jest Nibiru?
Popularny w kręgach ufologicznych Zecharia Sitchin – autor (pseudo)naukowych publikacji, będących mocno autorską interpretacją mezopotamskich źródeł – twierdzi natomiast, że Nibiru jest nieznaną astronomom planetą, która obiega Słońce w ciągu 3600 lat i którą zamieszkują rozwinięte istoty, mające w przeszłości wpływ na dzieje ludzkości.
Mimo że teorie Sitchina są szeroko krytykowane przez przedstawicieli środowisk naukowych, zmarły przed 5 laty autor wciąż jest niezwykle lubiany przez ufologów i zwolenników paleoastronautyki. Fani pisarza wierzą, że Sitchin był obdarzony wieloma talentami (w tym, że biegle posługiwał się językiem sumeryjskim), dzięki czemu potrafił dotrzeć do wiedzy niedostępnej dla badaczy uniwersyteckich. To on, jako pierwszy, stwierdził, że Nibiru to tajemnicza planeta, którą ostatni raz widzieli Sumerowie i która zbliża się właśnie do Ziemi, a w grudniu tego roku przyczyni się do końca naszego świata. Stanie się kataklizm, znikniemy, wybuchniemy, przepadniemy, najmniejszy ślad po nas nie zostanie. Przydarzy nam się dokładnie to samo, co 3600 lat temu – według Sitchina – spotkało planetę Tiamat, która krążyła wówczas między Marsem a Jowiszem i która, na swoje nieszczęście, stała na drodze różowej, nacierającej Nibiru.
Groźną planetę – jak donoszą autorzy portalu „Ultimate Survival” – można już teraz zobaczyć na niebie. Wystarczy tylko być w odpowiednim miejscu, o właściwym czasie i gorliwie wgapiać się w przestworza. Można też – jeśli nie mamy ochoty wychodzić z domu – przejrzeć codzienną prasę i pojawiające się w niej, coraz bardziej dramatyczne nagłówki uznać za przedsmak zapowiadanej na grudzień krwawej łaźni.
Foto: PixaBay (lic. CC)