Ile można zarobić na wspieraniu Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy? Teoretycznie zero. Ale polscy przedsiębiorcy mają haka na akcję Owsiaka.
Od 1993 roku, czyli od pierwszego Wielkiego Finału, Wielkiej Orkiestrze udało się zebrać (w sumie) ponad 118 milionów dolarów i grubo ponad 250 milionów złotych. Tylko w zeszłym roku zebrano 53 109 702,83 PLN. Za te pieniądze można by było sfinansować Jarosławowi Kaczyńskiemu prywatną ochronę na prawie trzy dekady (roczna obstawa prezesa kosztowała w 2013 roku aż 1,8 miliona zł – KLIK!) lub – jak kto woli – postawić Markowi Belce i Bartłomiejowi Sienkiewiczowi aż 38 000 suto zakrapianych i obfitujących w legendarne już ośmiorniczki kolacji (KLIK!).
Gra jest warta świeczki, więc trudno się dziwić, że na WOŚP co roku próbuje dorobić się tak wiele osób. Co gorsza, w gronie tych, którzy starają się dobrać do orkiestrowego tortu pojawia się też coraz więcej rodzimych przedsiębiorców, którzy – wykorzystując dobrą wolę użytkowników portali społecznościowych – oferują warunkowe wsparcie dla WOŚP.
Janusze biznesu
Czy zapowiadając na Facebooku, że w przeciągu najbliższego miesiąca charytatywnie przekażę na dowolny szczytny cel 1 000 funtów, popełnię etyczne faux-pas? Nie. Takie oświadczenie i świadomość, że deklaracja ma charakter „publiczny”, tylko zmotywuje mnie do tego, żeby te pieniądze jak najszybciej uzbierać i przekazać. W końcu moja zapowiedź dotrze do sporego grona znajomych, którzy będą mieli pełne prawo do tego, żeby za deklarowany miesiąc zapytać mnie, czy obietnicę spełniłam.
A co jeśli wpłatę dotacji w jakiś sposób uwarunkuję? Co, jeśli w zapowiedzi zaznaczę, że pieniądze przekażę, ale tylko wtedy, kiedy wszyscy moi Facebookowi znajomi udostępnią na swoich profilach zdjęcie, które zgłosiłam do internetowego konkursu? Konkursu, w którym – zaznaczmy – mogę wygrać 1 000 funtów a w którym pod uwagę bierze się ilość wspomnianych udostępnień? Czy w takim przypadku moje postępowanie będzie naganne? I tak, i nie. Jakby nie patrzeć, jeśli dzięki pomocy znajomych uda mi się konkurs wygrać – wszyscy będą zadowoleni (i ja, jako usatysfakcjonowana laureatka, która zyskała szansę na darmową reklamę i fundacja, na konto której przekażę równowartość nagrody). Sęk w tym, że takie postępowanie – uzależnianie wsparcia od uzyskania odpowiedniej liczby udostępnień – ma się nijak do charytatywności. W tym kontekście to po prostu wyrachowane działanie, mało etyczny środek pomocny w dotarciu do celu, strategia, którą coraz chętniej – właśnie przy okazji finału WOŚP – wdrażają polscy przedsiębiorcy.
Jak to wygląda w praktyce? Choćby tak, jak na załączonym screenie:
Mechanizm jest prosty: firmy deklarują, że za każde udostępnienie obrazka (na którym wyraźnie widać firmowe loga i adresy stron www) przekażą na rzecz WOŚP jedną złotówkę. Akcja dotyczy zeszłorocznego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, co użytkownicy Facebooka przegapili (post wciąż krąży po FB). Co gorsza, Internauci – kierowani bez wątpienia dobrymi intencjami – nie zauważyli też, że na dole grafiki, tradycyjnie mikroskopijnym drukiem, zaznaczono, że maksymalna kwota, jaką firma przekaże WOŚP wynosi 1 000 zł i ani złotówki więcej.
Wspieraj z głową
„Daremne żale – próżny trud” jak pisał Adam Asnyk. Post został udostępniony setki tysięcy razy i dotarł do milionów użytkowników Facebooka. Gdyby nie komunikat zapisany drobnym druczkiem – firmy musiałyby więc przekazać na WOŚP setki tysięcy złotych. Na swoje szczęście – dobrze się zabezpieczyły.
Nie mam podstaw, aby oskarżać firmy o to, że akcję z udostępnianiem postu stworzyły z myślą o darmowej reklamie. Nie śmiem też wątpić, że deklarowany 1 000 zł nie został przekazany na WOŚP. Sęk w tym, że dokładnie tyle samo trzeba by było wydać na dzienną kampanię, aby post dotarł do grupy 56 000 – 150 000 (średnio 110 000) użytkowników FB. Tutaj potoczyło się to naturalnie, bardziej wiarygodnie. Dodatkowo reklama (o pardon, warunkowa deklaracja o przekazaniu na WOŚP 1 000 zł) miała zdecydowanie większy zasięg. Może i niewiele osób zwróciło uwagę na znajdujące się w poście loga firm, ale ktoś na pewno nazwy tych podmiotów zapamiętał, ktoś polubił profile na FB, ktoś – pod wpływem reklamy (czy raczej deklaracji o wsparciu WOŚP) skorzystał ze świadczonych przez firmy usług. Pecunia non olet, tylko szkoda trudu, jaki Internauci włożyli w klikanie „Like” i udostępnianie tego i podobnych temu postów. A warto zaznaczyć, że biznesmenów stosujących taką taktykę jest co roku coraz więcej.
Dlatego, jeśli chcemy mieć pewność, że nasze kliknięcie czy udostępnienie naprawdę wspiera WOŚP – najlepiej jest wybrać jedną z autoryzowanych przez Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy form (lista znajduje się pod tym linkiem – KLIK!) i nie sponsorować Januszom Biznesu darmowej reklamy.
Foto: FB