Holenderskie media podają, że powodem wczorajszej ewakuacji części lotniska Schiphol (Amsterdam) i pobliskiego hotelu było zachowanie pijanego Polaka.
25-letni Polak – bez stałego adresu w Holandii – miał we wtorkowy wieczór podejść do jednego z policjantów pracujących na lotnisku i powiedzieć mu, że „jest terrorystą”. Mężczyzna dźwigał dwa duże plecaki podróżne. Ochrona zareagowała błyskawicznie – Polaka, od którego czuć było wyraźną woń alkoholu – aresztowano, a lotnisko oraz pobliski hotel ewakuowano. Na miejscu pojawili się też antyterroryści.
Wejść do portu pilnowali uzbrojeni funkcjonariusze, a pasażerom odmówiono dostępu do zaparkowanych na pobliskim postoju samochodów. Lotnisko dokładnie przeszukano z użyciem policyjnych psów (trwało to aż cztery godziny), a bagaże Polaka podającego się za terrorystę – sprawdzono . W torbach pijanego „zamachowca” nie znaleziono ładunków wybuchowych. Jak podaje agencja Associated Press, mężczyzna pozostaje w areszcie.
To nie pierwszy raz, kiedy zachowanie pijanego rodaka przysparza kłopotów podróżnym. W styczniu pisaliśmy o podchmielonym awanturniku lecącym do Liverpoolu (KLIK!), a w zeszłym roku o żartownisiu, który – wspominając o bombie znajdującej się na pokładzie – spowodował, że samolot do Hurghady musiał awaryjnie lądować w Bułgarii (KLIK!).
Foto: Wiki (lic. PD)