Właściciele polskiego sklepu „Fruktolinka” notorycznie ignorowali ostrzeżenia policji, aż w końcu ich sprawą zainteresował się lokalny inspektorat. Okazuje się, że Polacy – wbrew zakazom – sprzedawali nielegalne, zagraniczne medykamenty, na których opakowania naklejali anglojęzyczne etykiety.
Mieszczący się przy 89 Roman Bank (Skegness, Lincolnshire) sklep „Fruktolinka” był w zeszłym roku kilkukrotnie kontrolowany przez policjantów. Funkcjonariusze znaleźli w nim nielegalne leki. Chodziło o zagraniczne medykamenty sprzedawane klientom bez recepty.
Mimo wyraźnych ostrzeżeń policji, właściciele sklepu nadal prowadzili działalność w niezmienionej formie. Kiedy funkcjonariusze w listopadzie ubiegłego roku trzeci raz zawitali do „Fruktolinki” – znowu natknęli się na dużą ilość zagranicznych medykamentów, na które naklejono anglojęzyczne etykiety. Na miejscu okazało się też, że pracownicy polskiego sklepu nie byli w stanie udowodnić, że przeszli odpowiednie szkolenie i nie potrafili obsługiwać systemu kamer monitoringu. Jakby tego było mało, właściciele sklepu – Leszek Pekal i Grzegorz Korgul – nie poinformowali Councilu o zmianach swoich adresów, co jest wymogiem utrzymania licencji.
Summa summarum – funkcjonariusze uznali, że w 2015 i 2016 roku właściciele „Fruktolinki” dokonali szeregu przestępstw i naruszeń. Na dzisiejszym posiedzeniu East Lindsey District Council podjęto decyzję o miesięcznym zawieszeniu licencji.
Co ważne, sklep „Fruktolinka” w październiku zeszłego roku odwiedzili też inspektorzy Food Standards Agency, którzy – po kontroli – przyznali mu 3 punkty w skali od 0 do 5 (KLIK!). O wiele ostrzej potraktowano mieszczące się w Preston sklepy „Stonka” i „Nasza Biedronka”, które – mimo polskojęzycznych nazw – nie były prowadzone przez Polaków.
O sprawie „polskich” sklepów z Preston pisaliśmy tutaj – KLIK!
Foto: Mapy Google