„Nie będę rozważać terminu (referendum – dop. aut.), dopóki Brexit i dotyczące go warunki nie staną się jaśniejsze i dopóki nie będziemy mieć określonej perspektywy dotyczącej tego, co to wszystko oznacza dla Szkocji” – stwierdziła w niedzielnym wywiadzie dla BBC Nicola Sturgeon.
Według szefowej autonomicznego rządu Szkocji wyjście Wielkiej Brytanii z jednolitego, unijnego rynku byłoby „aktem monumentalnej głupoty”. Sturgeon zaznaczyła też, że problemy, z jakimi aktualnie boryka się Wielka Brytania, a jakie są powiązane z brakiem umiejętności wytyczenia drogi wyjścia z UE, umacniają argumenty za niepodległością Szkocji.
Sturgeon skrytykowała przy okazji Theresę May. „Ludzie widzą chaos, który ogarnia Zjednoczone Królestwo. Patrzą w przyszłość i widzą, że ta rozwijająca się katastrofa wyrządzi nieprawdopodobne szkody. Nie chodzi tylko o Brexit, ale i niekompetentne podejście do niego, któremu przewodniczy Theresa May” – stwierdziła.
A co z referendum w sprawie niepodległości Szkocji? Sturgeon oświadczyła, że nie będzie się nad nim zastanawiać na poważnie, dopóki Wielka Brytania i Unia nie wynegocjują jasnych warunków opuszczenia UE przez UK.
Warto przypomnieć, że w marcu tego roku szkocki parlament poparł rządowy wniosek o zorganizowanie drugiego referendum niepodległościowego. Miałoby ono odbyć się przed marcem 2019 roku, a więc przed datą graniczną Brexitu. Jednak już w czerwcu Sturgeon ogłosiła, że jej rząd wstrzymuje plany dotyczące organizowania referendum. Na podjęcie tej decyzji mogły mieć wpływ dwa czynniki: spadek poparcia dla Szkockiej Partii Narodowej oraz ujawnienie wyników badań nastrojów opinii publicznej.
Z tych sondaży wynika bowiem, że – gdyby do referendum w sprawie oderwania się Szkocji od UK doszło teraz – głosy rozłożyłyby się podobnie, jak miało to miejsce w referendum z 2010 roku. Przypomnijmy – siedem lat temu Szkoci, większością 10 procent, zdecydowali o pozostaniu częścią UK.