Facebook będzie prosił użytkowników serwisu o wysłanie administracji (przez Messengera) swoich rozbieranych, intymnych zdjęć. Brzmi absurdalnie? To, jak się okazuje, działanie w słusznej sprawie.
Facebook od jakiegoś czasu próbuje walczyć z treściami o charakterze rasistowskim czy homofobicznym. Administracja serwisu społecznościowego usuwa też treści (oraz blokuje użytkowników, którzy takie treści udostępniają) nawołujące do przemocy, drastyczne czy namawiające do popełnienia samobójstwa. Oprócz tego Facebook coraz lepiej radzi sobie z eliminacją „fake newsów” czy wychwytywaniem treści autorskich, które zostały wykorzystane na portalu bez zgody ich twórców. Teraz przyszedł czas na walkę z „revenge porn”.
Czym jest „revenge porn”? Najprościej wyjaśnić to na przykładzie. Pani X przez kilka lat spotykała się z Panem Y. Za namową tegoż pana (lub chcąc podgrzać atmosferę w związku), ufając partnerowi i wierząc, że zachowa te treści tylko dla siebie, wysyłała Y swoje pikantne, rozbierane zdjęcia. Niestety, po jakimś czasie okazało się, że Pan Y zdradził Panią X. Kobieta postanowiła odejść. Jednak mężczyzna nie mógł się z tym pogodzić i – licząc na to, że to zmusi byłą już partnerkę do powrotu – zaczął ją szantażować. Jak? Groził, że udostępni w sieci jej intymne fotki.
To jeden z wielu przykładów „revenge porn”. O „pornograficznej zemście” mowa nie tylko w kontekście, gdy partner nie może pogodzić się z odejściem ukochanej osoby. To także forma zemsty na byłym kochanku czy sposób na szantażowanie osób trzecich, których intymne zdjęcia (choćby przypadkowo lub w konsekwencji wycieku danych) wpadły w ręce szantażysty. Zachowania określane jako „revenge porn” poważnie naruszają prywatność i godność osoby poszkodowanej, przez co stawia się je na równi z molestowaniem czy stalkingiem.
Wielki Mark patrzy!
Zjawisko „revenge porn” znalazło się jakiś czas temu na celowniku Facebooka. A dokładniej – na celowniku algorytmów, które filtrują najpopularniejszą na świecie sieć społecznościową w poszukiwaniu niedozwolonych treści. Już w kwietniu tego roku serwis Marka Zuckerberga umożliwił użytkownikom oznaczanie niepożądanych grafik. Teraz Facebook idzie o krok dalej i prosi (w ramach testowania nowego rozwiązania) Internautów o przesyłanie administracji portalu swoich intymnych, rozbieranych zdjęć.
Brzmi kontrowersyjnie? Może i tak, jednak diabeł tkwi w szczegółach. A dokładniej – w sposobie, w jaki Facebookowe algorytmy uczą się rozpoznawania i blokowania niewłaściwych, niepożądanych, niezgodnych z regulaminem serwisu treści.
„Maszyneria” Facebooka jest na tyle rozwinięta, że potrafi samodzielnie wykryć grafiki zawierające nagość w niestosownym, na przykład zbyt odważnym, wydaniu. Owszem, czasami zdarzają się pomyłki – jak na przykład wtedy, gdy zablokowane zostało zdjęcie… łokci wystających z wanny. Ta głośna i zabawna wpadka pokazuje, jak Facebookowe (ale nie tylko Facebookowe) algorytmy uczą się odróżniać to, co w serwisie może zostać umieszczone od tego, co powinno być z niego natychmiast usunięte.
Aby algorytmy „zrozumiały”, że zdjęcie łokci jest OK (nawet wtedy, gdy te łokcie przypominają – na pierwszy rzut ludzkiego oka – nagie, kobiece piersi), a fotka penisa czy damskiego krocza jest „fuj”, potrzebują wzoru, danych źródłowych, na których będą mogły bazować. Jeśli „pokaże” im się wystarczająco wiele zdjęć obnażonych kroczy, zwróci ich uwagę na pewne charakterystyczne elementy takich fotek – nauczą się je wychwytywać i blokować. Niestety, zwłaszcza dla ofiar „revenge porn”, czas reakcji algorytmów FB jest różny. Oznacza to, że zanim „robot” zlokalizuje nasze intymne zdjęcie, które były partner (lub partnerka) umieści w serwisie bez naszej zgody – minie trochę czasu, a fotka będzie dostępna (przez godzinę, dwie, trzy dni…) dla osób postronnych, które będą mogły nie tylko przyjrzeć się dokładnie naszym strefom intymnym, ale i krytyczne zdjęcie zapisać na dysku swojego komputera. W ten sposób tworzy się luka w systemie, którą zapełnić ma nowy pomysł Marka Zuckerberga i wesołej kompani pracujących dla niego specjalistów.
Wyprzedź szantażystę!
Sęk w tym, że algorytmy nie tylko się uczą, ale – a może przede wszystkim – bezbłędnie zapamiętują treści! Jeśli „pokaże” im się jakieś zdjęcie i wyda konkretne polecenie blokady tej fotki, w mig zakodują, że nie mogą dopuścić do publikacji kadru w serwisie.
Stąd prośba FB do użytkowników o przesyłanie Messengerem intymnych zdjęć, co do których istnieje obawa, że mogą zostać opublikowane w portalu. Chodzi o zdjęcia, które (na przykład) przesłaliśmy swojemu byłemu partnerowi lub partnerce i które to zdjęcia – w akcie zemsty – były partner lub partnerka mogą wrzucić na swojego „Walla”, na Facebookową grupę czy przesłać znajomym. Takie, dostarczone przez użytkowników zdjęcia zostaną zapamiętane przez algorytmy, które zablokują ewentualną publikację fotek. Zablokują ich publikację – to klucz tego rozwiązania. A nie, jak dzieje się to teraz, po jakimś czasie wykryją zdjęcie i je usuną.
Ale, ale… Czy to oznacza, że pracownicy FB będą mogli pooglądać sobie zdjęcia nadsyłane przez użytkowników? A co, jeśli administratorzy „Fejsa” zechcą takie fotki wykorzystać? Choćby do „revenge porn”… Nic z tego! Facebook nie będzie przechowywał nadsyłanych zdjęć, dostęp do nich otrzymają jedynie wspomniane wcześniej algorytmy, które jedynie zakodują cyfrowe parametry fotki. Ta sama technologia jest od lat wykorzystywana w przypadku blokowania zdjęć o charakterze pedofilskim.
Facebookowa walka z „revenge porn” to na razie program pilotażowy, wdrażany w Australii. W najbliższej przyszłości prowadzony będzie też w Wielkiej Brytanii, Kanadzie i Stanach Zjednoczonych. W przypadku Australii – osoby, które chcą zabezpieczyć się przed publikacją swoich intymnych zdjęć na FB, muszą nie tylko przesłać za pośrednictwem Messengera krytyczne zdjęcia, ale i wypełnić stosowny formularz. Następnie Biuro Komisarza do spraw e-Bezpieczeństwa powiadamia Facebooka o złożeniu wniosku. Cała dokumentacja jest zapisywana, przetwarzana i przechowywana w bezpiecznej, zaszyfrowanej postaci. Dodatkowo – wszystko to jest zabezpieczone cyfrowym odciskiem palca wnioskodawcy.
Procedura wydaje się skomplikowana, ale jej złożoność jest uzasadniona. Pomysł dobrowolnego wysyłania Facebookowi intymnych zdjęć już jest mocno krytykowany i wzbudza wiele obaw. Nic więc dziwnego, że Zuckerbergowi zależy na jak najlepszym zabezpieczeniu krytycznych dla użytkowników treści.
A jest o co (i z czym) walczyć. Z oficjalnych danych wynika, że w ciągu miesiąca Facebook blokuje średnio 54 tysiące prób umieszczenia w serwisie zdjęć określanych jako „revenge porn”. A za każdym takim zdjęciem kryje się czyjeś upokorzenie.
Foto: Jerzy Gorecki, PixaBay, lic. CC0