Do sklepu Marzeny i Marka wchodzi się jak do filmowej, bardzo swojskiej „Szuflandii”. Gdzie nie spojrzymy – tam półka z polskimi łakociami, sosami lub przyprawami, lodówka z mięsem i wędlinami, stoisko z polską prasą, duży wybór rodzimych piw i świeżego pachnącego pieczywa. Co jeszcze znajdziemy w Kingsajzie? „Wszystko oprócz PoloCockty” – śmieje się Marzena.
Polski sklep Kingsajz przy High Street w Chatham otworzył się dla klientów dokładnie 17 marca 2013 roku. Wcześniej jego właściciele mieszkali w Londynie. „Marek pracował w polskiej hurtowni, mieliśmy wielu znajomych prowadzących swoje polskie sklepy” – wyjaśnia Marzena. Tak zrodził się pomysł na otwarcie Kingsazja. Trzeba było wybrać lokalizację. Padło na kameralne Chatham w Kent.
Sklep funkcjonuje od pięciu lat i jest świetnie znany Polakom w hrabstwie. Zresztą, nie tylko Polakom, bo do Kingsajza coraz częściej zachodzą też Brytyjczycy.
W Kingsajzie, już od progu, wita nas przyjazny uśmiech personelu i zapach świeżego pieczywa. Do tego dochodzi wręcz onieśmielająca, powodująca lekki zawrót głowy mnogość i zróżnicowanie asortymentu oraz świetnie zorganizowane, zaplanowane działy. No i nieskazitelny porządek – „towar” w wielu sklepach deficytowy.
Pieczywo schodzi w tempie ekspresowym. Nic dziwnego, bułki są prawdziwe, nie napompowane, polskie, chrupiące, cudownie aromatyczne. Ktoś przegląda polską prasę, ktoś inny wypytuje o konkretne, regionalne piwo.
Udaje nam się złapać Marka. Jest w biegu, dopina świąteczne dostawy. Znajduje chwilę, żeby opowiedzieć nam, co można znaleźć na półkach tej niezwykłej „Szuflandii”. „Bułki pieczemy codziennie. Dostawa pieczywa, ciast, pączków czy innych wypieków na słodko też jest codziennie. Raz w tygodniu odbieramy dostawy z Polski. Zamawiamy dużo dobrych wędlin, nabiału, świeżego mięsa, warzyw, owoców i innych artykułów spożywczych. Także raz w tygodniu odbywa się dostawa prasy. Od niedawna mamy też dostawy z Polski świeżych ciast i ciasteczek na wagę” – mówi Marek. Warto też dodać, że piw w Kingsajzie jest pod dostatkiem, zarówno tych najbardziej popularnych, klasycznych, jak i regionalnych, cieszących się coraz większym zainteresowaniem klientów. Bez wątpienia każdy znajdzie coś dla siebie.
Marek i Marzena pracują ze sobą (z przerwami) od 13 lat, Kingsajz prowadzą od pięciu. Pytamy o sekret ich zgrania. „Kłótni o towar na półkach nie ma, ale zdarzają się o różnice zdań” – mówi Marzena. „Najważniejszy jest kompromis” – dodaje Marek. „Lubimy się. I w domu, i w pracy” – podsumowują.
To widać, słychać i czuć, bo w Kingsajzie panuje naprawdę rodzinna, przyjazna atmosfera. Przychodzi się tu nie tylko na krótkie zakupy, ale i na dłuższe pogaduchy. Albo po to, żeby znaleźć kulinarną inspirację.
Chcemy zapytać, co najczęściej kupują Polacy, ale Marzenę i Marka porywa klientka. Pyta o święta. „Będą świeże karpie, świeże i mrożone uszka, pierogi, krokiety, paszteciki, kapusta kiszona z beczki, ogórki, śledzie na wagę, opłatek…”.
– A czegoś nie będzie? – wtrącamy się i dopytujemy.
– Będzie wszystko, co potrzebne do przygotowania polskiej Wigilii – mówi Marzena.
Sprawdzimy to przy okazji najbliższej wyprawy do Kingsajza, nie tylko po karpia i kapustę!