Już nie tylko wrzucanie zdjęć typu foodporn, oglądanie filmów z kotkami i branie udziału w politycznych dyskusjach! Facebook ma nam coraz więcej do zaoferowania i na naszych oczach zamienia się w… wirtualnego pośredniaka pracy!
Z nowej funkcji portalu Marka Zuckerberga mogli do tej pory korzystać (w ramach testów) jedynie mieszkańcy Stanów Zjednoczonych i Kanady. Od niedawna Facebookowy pośredniak dostępny jest w kolejnych czterdziestu krajach, w tym w Wielkiej Brytanii.
O jaką funkcję chodzi? Facebook zdecydował się umożliwić użytkownikom/profilom firm publikację ogłoszeń rekrutacyjnych. Impulsem do rozszerzenia funkcjonalności serwisu w tym kierunku było to, że od lat osoby posiadające na FB konto umieszczały w nim anonse na temat pracy. Zespół Facebooka postanowił nieco okiełznać taką rekrutacyjną samowolkę i zaproponował użytkownikom nowe i darmowe (przynajmniej na początku) rozwiązanie o nazwie „Jobs”.
Jak to działa? Facebookowi zależy, aby użytkownicy w pierwszej kolejności otrzymywali dostęp do ogłoszeń lokalnych. Dzięki nowej opcji pobliskie użytkownikowi firmy mogą zamieszczać w serwisie informacje o prowadzonych właśnie rekrutacjach, a rekruterzy – kontaktować się z kandydatami bezpośrednio przez Facebookowy komunikator (Messenger)
Co dalej? Osoby zainteresowane daną propozycją mogą przy użyciu jednego przycisku odpowiadać na ogłoszenia rekrutacyjne, wysyłając headhunterowi swoje dane (informacje o swoim życiu zawodowym można oczywiście wcześniej edytować).
Tak jak padło wcześniej – na razie opcja ta jest bezpłatna. Facebook działa tak, jak zwykle, czyli testuje rynek, sprawdza zainteresowanie odbiorców, bada teren. Wszystko po to, by (jeśli testy wypadną korzystnie) w przyszłości zarabiać na nowym rozwiązaniu.
A rozwiązanie (samo w sobie) jest i ciekawe, i niebezpieczne. Z jednej strony – FB (w porównaniu z typowymi, „pracowymi” serwisami jak LinkedIn czy Goldenline) gromadzi zdecydowanie największą liczbę użytkowników, co otwiera wiele możliwości zarówno dla osób szukających pracy, jak i rekruterów szukających pracowników.
Z drugiej jednak strony, wielu użytkowników portalu korzysta z niego w zbyt wylewny sposób (publikując bardzo prywatne zdjęcia, wyrażając często kontrowersyjne opinie, relacjonując każdy szczegół życia itd.) i nie blokuje osobom postronnym dostępu do zamieszczanych przez siebie informacji. Może się więc zdarzyć tak, że osoba szukająca pracy przez FB i spełniająca wszystkie wymogi firmy nie zostanie zatrudniona, bo rekrutera odstraszą publikowane przez nią treści (choćby zdjęcia z zakrapianych, organizowanych po godzinach imprez, które nijak mają się do kompetencji zawodowych).
O tym, że umieszczane na prywatnych (jakby nie było) profilach kandydatów zdjęcia czy opinie mogą być przeszkodą w znalezieniu pracy pomyślał już Facebook. Portal chce dać kandydatom nawiązującym kontakt z rekruterem możliwość korzystania z zaawansowanych ustawień prywatności (tak, żeby ograniczyć headhunterowi dostęp do „wrażliwych”, niezwiązanych z pracą danych). Pytanie tylko, czy użytkownicy będą pamiętali, aby z tej opcji zawczasu skorzystać?