Premier Wielkiej Brytanii ponownie leci do Brukseli, gdzie o godzinie 17:30 spotka się z szefem Komisji Europejskiej, Jean-Claudem Junckerem. Theresa May chce „ratować Brexit” i przełamać impas w sprawie umowy. Co na te plany przedstawiciele UE?
Wielka Brytania powinna opuścić Unię Europejską o północy z 29 na 30 marca. Czas nieubłaganie płynie, a mimo to wciąż nie wiadomo, na jakich warunkach Brexit nastąpi.
Umowa rozwodowa jest już gotowa, jednak w styczniowym głosowaniu została odrzucona przez Izbę Gmin. Brytyjscy parlamentarzyści mieli najwięcej zastrzeżeń do backstopu – tymczasowego rozwiązania, normującego sytuację na granicy Irlandii i Irlandii Północnej.
Backstop to mechanizm, który miałby zapobiec powstaniu twardej granicy między Republiką Irlandii a brytyjską Irlandią Północną. To istotne z powodów historycznych (otwarcie granicy było jednym z warunków porozumienia kończącego krwawy konflikt w Irlandii Północnej).
Obie strony – zarówno Irlandia, jak i Wielka Brytania – nie chcą twardej granicy. Jednak część z brytyjskich polityków obawia się, że backstop, który nie ma ograniczenia w czasie, mógłby doprowadzić do tego, że nawet po Brexicie Wielka Brytania pozostawałaby w unii celnej ze Wspólnotą, co uniemożliwiłoby jej zawieranie oddzielnych umów handlowych z resztą świata. Problem doskonale zobrazował John Oliver (video poniżej, wyjaśnienie backstopu od około 5 minuty).
Kolejna pielgrzymka May do Brukseli
Izba Gmin odrzuciła porozumienie z Brukselą właśnie z uwagi na zapis dotyczący granicy między Republiką Irlandii a Irlandią Północną. Jednocześnie parlamentarzyści dali May zielone światło – początkowo zgodzili się na jej powrót do negocjacyjnego stołu i wypracowanie alternatywy dla backstopu.
Jakiej alternatywy? To przez długi czas było wielką niewiadomą – storna brytyjska wydawała się nie wiedzieć, czego właściwie chce. W końcu padła propozycja, aby warunki rozwodu zmienić w taki sposób, żeby dodać do nich zapis o czasowym ograniczeniu backstopu.
Problem w tym, że UE nie zamierza wracać do negocjacji, o czym różni oficjele już wielokrotnie mówili. Pozycja May słabnie, zwłaszcza po zeszłotygodniowym upokorzeniu w Izbie Gmin, kiedy posłowie (większością głosów 303 do 258) nie przyjęli uchwały popierającej plany premier. Głosowanie nie było wiążące, ale miało wymiar symboliczny i pokazało, że May nie może liczyć na poparcie własnego parlamentu. Nawet gdyby premier udało się zmusić UE do otwarcia negocjacji i korekty porozumienia rozwodowego, nie ma pewności, czy Izba Gmin poparłaby wywalczone przez nią zmiany.
Nasuwa się więc pytanie – po co May jedzie, a właściwie pielgrzymuje, do Brukseli? Premier chce ratować porozumienie i rozmawiać o bezpieczniku. Przedstawiciele Downing Street przekonują, że dzisiejsze spotkanie z Junckerem jest ważne. Sam Juncker ma na ten temat inne zdanie.
„Nie mam wystarczająco wielu przesłanek, aby móc oczekiwać, że to będzie dyskusja zakończona konkretnym wynikiem” – powiedział na wtorkowej konferencji prasowej szef Komisji Europejskiej. Juncker stwierdził, że nie wie, co na spotkaniu zamierza przekazać mu premier May i że nie jest pewien, czego Brytyjczycy tak właściwie oczekują. Przyznał jednak, że ma szacunek do May za jej „odwagę i asertywność”.
Ponadto, jak donosi Bloomberg, podczas późniejszej, wtorkowej debaty szef Komisji Europejskiej miał stwierdzić wprost: „Tracę czas z tym Brexitem”.
Przypomnijmy: spotkanie Theresy May z Junckerem odbędzie się w środę o godzinie 17:30. W oczekiwaniu na jego wynik polecamy podsumowanie Brexitu w wykonaniu Johna Olivera.