w ,

Wygra, ale przegra? Johnson może zostać szybko zdymisjonowany

Już dziś o godzinie 11:00 poznamy nowego przywódcę Partii Konserwatywnej. Zdaniem ekspertów i znacznej części społeczeństwa z pojedynku między Johnsonem a Huntem to ten pierwszy wyjdzie zwycięsko. Nie oznacza to jednak, że kontrowersyjny Boris na długo zostanie premierem.

Nowego przywódcę Partii Konserwatywnej poznamy we wtorek o godzinie 11:00. Wielu jest zdania, że zwycięzca pojedynku między Huntem a Johnsonem zostanie też premierem Zjednoczonego Królestwa. Zdaniem prof. Vernona Bogdanora, politologa z Instytutu Współczesnej Historii Brytyjskiej w King’s College London, to, że champion wyścigu o fotel szefa Torysów zostanie nowym premierem nie jest takie pewne.

Kapitan tonącego statku

W środę, 24 lipca, Theresa May oficjalnie, ostatni raz zamknie za sobą drzwi na Downing Street 10. Jej następca będzie musiał zmierzyć się z szeregiem problemów. Partia Konserwatywna ma w parlamencie jedynie 317 przedstawicieli (na 650 miejsc). Torysi nie rządzą więc większościowo, ratuje ich niestabilne porozumienie z chimeryczną Democratic Unionist Party (DUP). Nowy premier – tak jak i May – nie będzie mógł zawsze liczyć na parlamentarną większość. Zwłaszcza, że nawet partia-matka jest w wielu kwestiach podzielona i daleko jej do politycznego monolitu. Do tego nowy przywódca rządu będzie musiał zmierzyć się z wewnętrznym kryzysem władzy, który – jak oceniają niektórzy eksperci – jest w przypadku Wielkiej Brytanii największy od czasów II wojny światowej. Wisienką na torcie pozostaje Brexit, który powinien nastąpić 31 października, a który nie wiadomo, jaki będzie miał przebieg.

Tak czy inaczej: przekazanie władzy nowemu przywódcy odbędzie się w środę w godzinach popołudniowych. Theresa May złoży wtedy dymisję na ręce Elżbiety II. Królowa jednocześnie powierzy misję utworzenia nowego rządu zwycięzcy wyborów w Partii Konserwatywnej. I tu może pojawić się problem.

Premier nielicznych

Nowego przywódcę Torysów wybierało 160 tysięcy członków Partii Konserwatywnej. 160 tysięcy to 0,4 procent z wszystkich 46,8 milionów obywateli uprawnionych do głosowania w wyborach powszechnych. To i tak nieźle, bo w przeszłości szefów partii wybierała jeszcze węższa grupa (a dokładniej – jedynie parlamentarzyści konkretnego ugrupowania). Dopiero od 1991 roku (w przypadku Partii Pracy) i od 1998 roku (jeśli chodzi o Partię Konserwatywną) nowego lidera wybierają wszyscy członkowie ugrupowań.

Nie oznacza to jednak, że nowy przywódca Torysów zostanie premierem. A raczej: nie ma pewności, że zostanie nim na dłużej. Jak w rozmowie ze SKY wyjaśnił prof. Vernon Bogdanor, problemem jest brak samodzielnej większości Konserwatystów w parlamencie i chwiejny układ z DUP.

„Przypuśćmy, że wygra Johnson. Wystarczy, że dwóch czy trzech posłów partii powie, że go nie popiera. Wtedy stanie się jasne, że nowy przywódca nie cieszy się poparciem większości” – tłumaczy prof. Bogdanor. „Test na bycie przywódcą konserwatystów polega na wygraniu konkursu. Test na bycie premierem polega na zapewnieniu sobie zaufania parlamentu” – dodaje.

Dlaczego poparcie większości parlamentarnej jest tak istotne? Prof. Bogdanor wyjaśnia: „kiedy zwycięzca uda się w środę do Pałacu, królowa zapyta, czy cieszy się zaufaniem Izby Gmin i czy jest w stanie przewodzić większości parlamentarnej, Jeśli nowy lider torysów nie będzie tego pewien, to w czwartek może dojść do głosowania nad wotum nieufności, a to może prowadzić do szybkiej dymisji nowego premiera”.

 

Foto: By Dianna Bonner for Financial Times (Flickr: Boris Johnson Leo Johnson) [CC BY 2.0 (http://creativecommons.org/licenses/by/2.0)], via Wikimedia Commons

Dodaj komentarz

Zmiana na plus! Rządowa czarna lista złych landlordów będzie dostępna publicznie

Kryjcie się! Przed nami upał (wszech czasów?) i noc tropikalna