Bezdomni rozbili obóz namiotowy w Fant (Maidstone), tuż nad rzeką Medway, w pobliżu ławek i stołu piknikowego umieszczonych tam przez radę. Ich obecność i zachowanie ma być uciążliwe dla okolicznych mieszkańców.
Niewielkie obozowisko funkcjonuje od około czterech tygodni. Bezdomni rozbili namioty kilkaset metrów od kładki dla pieszych w Tovil (po stronie Fant, Maidstone), tuż przy brzegu rzeki Medway. „Robią dużo hałasu w nocy, krzyczą i wrzeszczą, czasem o czwartej rano” – skarżyła się kilka dni temu cytowana przez serwis KentOnline mieszkanka Roseholme, Michele Sinclair. Alan Newman, który mieszka na Clifford Way (200 metrów od obozu) relacjonował z kolei, że bezdomni rozbili trzy namioty. W obozowisku, jego zdaniem, mieszka na stałe czterech mężczyzn spoza Wielkiej Brytanii. Ostatnio dołączyła do nich kobieta, która właśnie przyjechała na Wyspy z Litwy.
Zapytany o sprawę rzecznik rady stwierdził, że urzędnicy nie są w stanie pomóc koczującym w znalezieniu zakwaterowania. Mieszkańcy obozowiska nie chcą ujawnić swoich danych (nie pokazują paszportów ani dowodów). „Sprawą powinny zająć się służby imigracyjne” – wyjaśnił rzecznik. Mężczyzna potwierdził jednak, że pracownicy The Maidstone Borough Council Community Protection and Outreach Teams (MBC) odwiedzają koczujących codziennie, dostarczając im wodę i worki na śmieci. „Niestety, dopóki nie uzyskają niezbędnej dokumentacji, nie będą mogli skorzystać z praw wynikających z traktatu UE i nie będą mogli ubiegać się o świadczenia mieszkaniowe, dlatego możliwości zakwaterowania są bardzo ograniczone” – tłumaczył rzecznik.
Po kilku dniach od pierwszej publikacji na łamach KentOnline okazuje się, że koczujący to najprawdopodobniej Polacy. Taką informację potwierdzają urzędnicy rady. Mężczyźni wcześniej koczowali pod sklepem Sainsbury’s w Maidstone (niedaleko Romney Place).
Teren, na którym mężczyźni rozbili obozowisko jest własnością kilku osób – właścicieli ziemskich. To oni, wspólnie, powinni podjąć prawne działania w celu usunięcia z działki lokatorów. Do momentu, aż właściciele gruntu nie podejmą właściwych kroków, rada ma związane ręce.
Okoliczni mieszkańcy są wściekli. Ich zdaniem sytuacja jest absurdalna, bo rada na tym samym terenie zamontowała jakiś czas temu ławki i stół piknikowy. Wygląda na to, że urzędnicy dokonali samowolki, bo skoro teren jest prywatny, to – przed jego zagospodarowaniem – rada powinna uzyskać zgodę właścicieli. Mieszkańcy uważają, że skoro urzędnicy pozwolili sobie na samowolkę w temacie zagospodarowania prywatnego terenu, powinni być bardziej stanowczy w kwestii osób, które na tym terenie koczują.
Foto: KentOnline