in , ,

Kwestia podejścia

Chcielibyście coś osiągnąć, zrobić, a nie możecie? Błąd myślenia. Chcecie, możecie i zrobicie! Dziś o przywoływaniu tego, co zdaje się być nieosiągalne.

Każdy z nas ma marzenia i plany, których nie realizuje z powodu jakiegoś „ale”. Są zdarzenia istniejące w niedokonanej sferze potencjału i tylko od naszego nastawienia zależy, czy mają szansę się zmaterializować.

Chciałabym, czy może chcę?

Po której stronie barykady stoicie? Osób, które w perspektywie najbliższych lat wyobrażają sobie siebie w innym miejscu, czy ludzi, którzy nie widzą swojej przyszłości i nie oczekują więcej, niż niesie im codzienność? Nie ma nic złego w płynięciu z nurtem życia. Chodzi o to, by nie tracić czujności. Nigdy nie wiadomo, kiedy zdarzy się coś, co może odmienić nasze położenie. W perspektywie ludzkiego życia, takich przełomowych sytuacji zdarza się co najmniej kilka. Grunt to umieć je wyłapać i wykorzystać zmiany, jakie ze sobą niosą, tak, by przyniosły nam korzyści i rozwój.

Czasem całe życie można nie wiedzieć czego się chce od świata i od siebie. Jeśli macie marzenia, wiecie, w którą stronę chcecie poprowadzić swoje życie – już jesteście wygrani. Nie bójcie się walczyć o siebie i ukochanych ludzi.

Mówiąc, myśląc o swojej przyszłości, umieszczam ją w sferze CHCĘ/BĘDĘ/ZROBIĘ. Co to daje? Wiele. Takie podejście sprawia, że zdarzenia istnieją w perspektywie decyzji, która zapadła, a decyzja oznacza działanie. Wymusza na mnie podejmowanie określonych kroków. Przywołuje zdarzenia, sprawia, że się materializują. Często w najmniej spodziewanym momencie i formie. Działania, które podejmuję często kosztują mnie jakąś cenę. Czasem nawet bardzo słoną. Jednak, jeśli wiem, czemu wysiłek służy, bo widzę swój cel (lub go intuicyjne wyczuwam), łatwiej go podjąć i znosić. Nie tracę też czujności. Nigdy nie wiem, co wypłynie dla mnie z danej sytuacji. Czasem w odległej nawet perspektywie.

Zauważyliście, że nagrania motywacyjne stawiają słuchacza w sytuacji dokonanej? Chodzi o to, by przestawić myślenie z funkcji „chciałbym” na „chcę”.

Krytyka? Tylko konstruktywna!

Nie słucham ludzi krytykujących moje działania. Szczególnie tych, którzy latami siedzą na kanapach swojego życia. Mogę przyjąć uwagi, ale tylko takie, które służą mojemu rozwojowi. Tak. Jestem egoistką. Egoistką swojego własnego życia. Spotykam (i to wśród najbliższych), takich co, z rożnych powodów rzucają mi kłody pod nogi (także mentalne). Na szczęście natrafiam też na takie osoby, które potrafią uszanować mój wybór, doradzić, podać pomocną dłoń. Tych się trzymam.

Niby „chcę” i „chciałabym” znaczy to samo. Jednak pojęcia te różni przepaść możliwości. Jeśli czegoś „chciałabym”, znaczy czekam, aż coś się wydarzy. Cud z nieba, nieznana bogata ciotka z zagranicy ujawni się i nagle zostanę miliarderką. Nic podobnego. Takie rzeczy dzieją się na filmach. Nie czekam, aż kosmos odgadnie o co mi chodzi i spuści mannę z nieba. Biorę sprawy w swoje ręce i działam. Nie szkodzi, że cel mogę osiągnąć wiele lat później. Wolę to, niż czekanie na „idealny moment”, który może nigdy się nie zdarzyć.

Kluczowe pytanie

Jeśli brakuje Wam impulsu, by ruszyć w świat, zadajcie sobie pytanie: jak będzie wyglądało Wasze życie za kilka lat jeśli nie podejmiecie działania? Jeżeli odpowiedź nie jest dla Was atrakcyjna, wstańcie z kanap i do przodu. Przemyślcie kilka spraw, opracujcie plan. Działanie jest lepsze niż bezruch.

Nie umiem nie rozwijać się w życiu. Stagnacja jest trująca. Coś mnie ciągle gna do przodu, nie daje spocząć na laurach. Cieszę się, że mam w sobie taką cechę. Przynajmniej nie będę mogła sobie zarzucić, że nie próbowałam. Mam spokojne sumienie i duszę. Choć do spełnienia marzeń jeszcze długa droga, czuję się zadowolona.

Napisałam Wam o tym, bo kilka dni temu Matce Politycznej przytrafiło się coś nieoczekiwanego, co o krok przybliża mnie do moich marzeń. Wam także może się to zdarzyć. Trzymajcie się.

 

Do napisana.

Foto: Flickr (lic. CC)

Dodaj komentarz

Maliny to nie tylko owoce

Z jak zazdrość