Wojciech L., pseudonim „Wojtas”, miał w 2013 roku zaatakować maczetą kibica Wisły Kraków. 23-latek w wyniku odniesionych ran zmarł. „Wojtas” z kolei przez wiele lat ukrywał się w Wielkiej Brytanii, a w minionym roku sam zgłosił się do śledczych. Obecnie przebywa w Polsce, jest na wolności, krakowianie donoszą, że na „legalu” chodzi na popularnego klubu na treningi. Jak to możliwe?
W czerwcu 2013 roku przy ulicy Żywieckiej w Krakowie doszło do brutalnego zabójstwa. Łukasz Dz., 23-letni kibic klubu Wisła Kraków, został zaatakowany maczetą. Sprawca niemal odciął mu rękę. W wyniku odniesionych ran Łukasz Dz. zmarł.
Co istotne, Internauci, głównie kibice Wisły Kraków, szybko ustalili, kto jest potencjalnym sprawcą śmierci Łukasza Dz. Użytkownicy sieci znaleźli „Wojtasa” w mediach społecznościowych i kontaktowali się w jego sprawie ze śledczymi (przekazywali im pełne dane Wojciecha Ł., informacje na temat miejsca jego pobytu czy zdjęcia samochodu z którego korzystał). Zanim prokuratura zweryfikowała doniesienia internautów, „Wojtas” – kibol Cracovii – zdążył uciec z Polski.
Jak się okazało, Wojciech L. od 2013 do 2017 roku przebywał w Wielkiej Brytanii. Mimo że wydano za nim Europejski Nakaz Aresztowania, skutecznie ukrywał się przed wymiarem sprawiedliwości.
„Tak jak po cichu zniknął przed laty, tak samo w połowie 2017 r. wrócił do Polski i pojawił się w prokuraturze ze swoim obrońcą” – podaje Gazeta Krakowska. A jak donoszą zaniepokojeni mieszkańcy Krakowa, „Wojtasa” można dziś spotkać na ulicy.
Zdjęcie ze znakiem drogowym i obietnica
Informacja o tym, że Wojciech L. W ubiegłym roku wrócił do kraju została potwierdzona dopiero kilka dni temu. Wszystko dzięki czytelniczce Gazety Krakowskiej, która poinformowała redakcję, że widziała „Wojtasa” w klubie na ulicy Zakopiańskiej, gdzie „w godzinach między 12-14 przychodzi sobie potrenować”. Dopiero po interwencji dziennikarzy prokuratura oficjalnie potwierdziła, że podejrzany o dokonanie morderstwa mężczyzna znajduje się w Polsce i „na legalu” korzysta z życia. Jak to możliwe?
Z wyjaśnień prokuratury wynika, że Wojciech L. w połowie ubiegłego roku skontaktował się ze śledczymi i zadeklarował, że wróci do Polski. Na dowód swoich dobrych intencji zaoferował poręczenie majątkowe i przekazał swoje zdjęcie (na fotografii „Wojtas” trzymał aktualną gazetę i stał obok brytyjskiego znaku drogowego). W zamian oczekiwał od sądu wydania listu żelaznego, czyli dokumentu wydawanego oskarżonym (przebywającym za granicą), gwarantującego, że osoba taka będzie mogła pozostać na wolności do momentu prawomocnego ukończenia postępowania.
Śledczy, jak donosi Gazeta Krakowska, mieli wnikliwie rozważać, czy przyjąć ofertę „Wojtasa”. Uznano ostatecznie, że – skoro poszukiwania mężczyzny nic nie dały – list żelazny będzie dobrym rozwiązaniem.
Tym sposobem 18 kwietnia 2017 roku krakowski sąd uchylił (zastosowany w 2013 roku) środek zapobiegawczy w postaci aresztu tymczasowego i zastosował wobec „Wojtasa” poręczenie w kwocie 80 tysięcy złotych. Wojciech L. Wpłacił poręczenie, został przesłuchany (przyznał się do udziału w „zajściu”) i – jak wynika z relacji przedstawicieli prokuratury – stawia się na każde wezwanie.
W kwietniu tego roku pojawił się też na innym procesie, niezwiązanym ze sprawą zabójstwa 23-letniego kibica Wisły Kraków. W tym przypadku „Wojtas” jest oskarżony o zniszczenie mienia – na miesiąc przed zabójstwem Łukasza Dz. kibol Cracovii został przyłapany przez strażnika miejskiego na wykonywaniu graffiti – został obezwładniony w trakcie ucieczki, okazało się, że miał przy sobie maczetę, jednak prokuratura uznała popełniony przez niego czyn za zbyt „błahy” i nie wystąpiła o tymczasowe aresztowanie. W sądzie Wojciech L. domagał się warunkowego zawieszenia sprawy dotyczącej graffiti i deklarował chęć naprawy wyrządzonych strat finansowych.
Za zabicie 23-letniego kibica Wisły Kraków „Wojtasowi” grozi dożywocie. Akt oskarżenia w sprawie morderstwa trafi do sądu najprawdopodobniej w tym półroczu. Dzięki listowi żelaznemu, do czasu prawomocnego ukończenia postępowania, „Wojtas” pozostanie legalnie na wolności.
Foto: materiały policyjne