Uchodźcy koczujący w obozowiskach wokół Calais są coraz bardziej zdesperowani, a wjeżdżający do francuskiego portu kierowcy – przerażeni. Pomocną dłoń do tirowców wyciągają właściciele okolicznych stacji benzynowych, którzy do swojego asortymentu wprowadzili między innymi gazy pieprzowe i paralizatory. Sprzedawane, rzecz jasna, spod lady.
Idzie zima, a uchodźcy przebywający w okolicach Calais – w obawie przed zbliżającymi się przymrozkami – stają się coraz bardziej zdesperowani. Próby niepostrzeżonego wtargnięcia do naczep ciężarówek czy wagonów pociągów to już smutna norma. Zmęczeni i coraz bardziej rozwścieczeni imigranci zaczynają się zbroić. Wielu z nich posiada młotki lub noże, którymi grożą przejeżdżającym przez Calais kierowcom. Ci ostatni – w obawie o własne życie – decydują się na zakup taserów i puszek z gazem pieprzowym. Te ostatnie można nabyć za jedyne 9 funtów w kilku przyportowych stacjach benzynowych.
Tirowcy wiedzą, że za posiadanie gazu pieprzowego (tego samego, który brytyjska policja wykorzystuje do tłumienia ulicznych zamieszek) grożą im poważne konsekwencje. Jeśli zostaną przyłapani przez służby – mogą trafić do aresztu z zarzutami nielegalnego posiadania broni. Strach przed atakiem ze strony uzbrojonych imigrantów jest jednak większy, niż lęk przed brytyjskim wymiarem sprawiedliwości.
– Niedługo dojdzie do tragedii i któryś z nas zginie. To tylko kwestia czasu. Nikt nie chce być tym pierwszym – pisze na jednym z branżowych forów internetowych anonimowy kierowca.
Foto: YouTube (print screen)