Nie znacie dnia ani godziny? Nic bardziej mylnego! Profesor Robert Walsh z University of Central Lancashire ostrzega, że koniec świata nastąpi już za niespełna tydzień. To właśnie wtedy w Ziemię uderzy ogromna kometa.
Teoria Roberta Walsha nie jest nowa. Już na początku tego roku wielu naukowców sugerowało, że w trzecim lub czwartym kwartale 2015 nastąpi katastrofa. Teraz, za sprawą wspomnianego profesora znamy nie tylko przybliżoną datę tego tragicznego zdarzenia, ale i dokładny rysopis sprawcy potencjalnego armagedonu.
Kometa, która będzie miała 11 kilometrów średnicy wleci w ziemską atmosferę między 22 a 28 września. W starciu z takim gigantem ludzkość ma minimalną szansę na przetrwanie. Owszem, istnieje pewna „hollywoodzka” metoda (czyli powtórzenie wyczynu bohaterów słynnego „Armageddonu”, którzy udali się na samobójczą misję w celu wysadzenia kosmicznego pocisku), ale na zorganizowanie odpowiedniej ekspedycji wydaje się być już za późno.
Można też – jak sugeruje profesor Walsh – zdecydować się na wysłanie dużego, bezzałogowego statku, który mógłby kometę przechwycić, odciągnąć i sprowadzić na niekolizyjny kurs.
Co na to NASA?
Brytyjski badacz nie ufa ekspertom z amerykańskiej agencji i przypomina, że w 2013 roku należące do niej satelity nie wykryły zbliżającego się do Ziemi meteorytu, który ostatecznie eksplodował w rosyjskim Czelabińsku. Naukowcy z NASA do teorii profesora Walsha odnoszą się z podobną rezerwą, a przy okazji przypominają, że w przeszłości pojawiało się już wiele (mniej lub bardziej) medialnych hipotez zapowiadających bliską apokalipsę. Żadna z nich się nie sprawdziła. No, chyba że uznamy, że wśród dinozaurów także żyli ponurzy wieszczowie grzmiący wkoło o rychłej katastrofie.
Źródło: mirror.co.uk
Foto: Flickr (lic. CC)