Być Polakiem? Jesteśmy jak czekolada z bakaliami, czasem trafi się rodzynek, a czasem skorupka, która wyrywa nam zęby z korzeniami. Mieszanka wódki i pierogów z grzybami.
Naród zrzędzących cudotwórców, którzy za 500 zł przeżyją do pierwszego. Naród biedaków z lśniącymi samochodami i świetnie utrzymanymi kobietami, które oddają się kolorowym czasopismom. Smak wódki od kołyski, zaparowane okna, które nasiąkają zapachem gotowanej kapusty i widok pomarańczy na święta. Dziwny, skondensowany kraj pełen zazdrości i gospodarskiego serca, niezrozumiani przez wschodnich braci i zachodnich kuzynów. Gdzieś pomiędzy górami i morzem, biedą i nędzą żyją wspomnieniami potężnej husarii. Wąsaci mężczyźni w białych skarpetkach piją ciepłe piwo pod sklepem. Polak to Pan, a Pany się nie kłaniają. Folklor i drobnomieszczańska Wawa jak groch z kapustą mieszają się, gryząc i dusząc nawzajem. Zza firanki spogląda ciekawy sąsiad i niedzielny obiad u dziadków z furą kartofli i świeżą szarlotką na deser. Kołtuństwo w tramwajach i chamstwo w marketach, a potem piwem nasączany grill z przyjaciółmi: hej, hej, hej sokoły…
To trzeba czuć, to trzeba mieć w sobie, to trzeba zrozumieć. Boże, jak ja kocham ten absurdalny kraj, cudów głupich i dobrych.