27 prywatnych listów księcia Karola ujrzało właśnie światło dzienne dzięki trwającym blisko 10 lat staraniom redakcji The Guardian. Listy wysyłane były między innymi do ministrów pracy i zdrowia, a księciu zarzucono sekretny lobbing.
Alan Rusbridger, redaktor naczelny The Guardian, powiedział: „Walczyliśmy o tą sprawę ponieważ wierzyliśmy – i zgodzili się z tym najważniejsi sędziowie w kraju – że rodzina królewska powinna działać równie transparentnie, jak każdy inny kto próbuje wywierać wpływ na życie publiczne. Teraz, po 10 latach, jesteśmy bardzo zadowoleni z tego, że udało nam się upublicznić zawartość korespondencji i umożliwić ludziom wyciągnięcie własnych wniosków”.
Wygląda na to, że Książę Walii będzie miał twardy orzech do zgryzienia. Listy, o których mowa, miały wprawdzie charakter prywatny, ale wysyłane były do ministrów, zaś poruszane w nich problemy dotyczyły spraw tak ważkich, jak chociażby funkcjonowanie sił zbrojnych, służby zdrowia, dominacja supermarketów czy ubój borsuków (borsuki odpowiedzialne są między innymi za roznoszenie bakterii wywołującej gruźlicę u bydła i mogącej powodować ją również u ludzi – co stanowi nie lada problem w Wielkiej Brytanii).
Listy pochodzą z okresu pomiędzy wrześniem 2004 a kwietniem 2005 roku. Książę Karol wyraża w nich swoje własne obawy i troski, ale według wielu komentatorów sam fakt, że pisał je członek rodziny królewskiej znacząco zmienia ich charakter. Karolowi zarzucano między innymi sekretny lobbing i próby wywierania nacisku na władze Wielkiej Brytanii poprzez wykorzystanie książęcego autorytetu.
The Guardian starał się doprowadzić do upublicznienia korespondencji już od 10 lat. Rządowe veto, uniemożliwiające publikację listów, zostało podważone w zeszłym roku przez Sąd Apelacyjny, a w marcu tego roku decyzję tę podtrzymał Sąd Najwyższy.
Graham Smith, szef prowadzącej antymonarchistyczną kampanię grupy „Republic” uznaje treść listów za potwierdzenie tego, że książę „angażował się i mataczył”. Jak twierdzi, rząd nalegał na utrzymanie korespondencji w tajemnicy, aby można było wciąż „udawać, że (Karol) jest bezstronny”. Tymczasem – jak mówi – członkowie rodziny królewskiej „zajęci są próbami wywierania wpływu na polityków, a na to nie ma zgody w demokratycznym społeczeństwie”.
Konserwatywny parlamentarzysta Michael Ellis twierdzi natomiast, że książę „miał prawo doradzać, konsultować i ostrzegać”. „Książę Karol jest dobrym człowiekiem i widać to wyraźnie w jego listach” – mówi – „Jest głęboko oddany wielu sprawom, ale wyraża tylko delikatne sugestie”.
Zdaniem kancelarii księcia, Karol w korespondencji podnosił sprawy publiczne, „próbując znaleźć praktyczne sposoby ich rozwiązania”.
Nie wiemy natomiast, co na to sam Książę Walii. Czy skomentuje sprawę osobiście, czy też oświadczenie książęcej kancelarii będzie jedynym oficjalnym stanowiskiem? To najprawdopodobniej okaże się już niedługo. Niewykluczone, że sam zainteresowany będzie musiał w końcu zabrać na ten temat publicznie głos, bowiem pomimo tradycyjnego przywiązania Brytyjczyków do Królowej i zachwytów kolejnym „royal baby”, monarchia – jak wynika z licznych sondaży – prócz tego, że kosztuje przeciętnego podatnika o wiele za dużo, nie powinna mieszać się do polityki.
Foto: Flickr (lic. CC)