20-letni Karol Korycki przyjechał do Wielkiej Brytanii po to, aby wesprzeć finansowo pozostającą w Polsce matkę. Szybko znalazł pracę i – jak podkreślała jego adwokat – od zawsze uważał, że przemoc jest zła. Teraz chciałby wrócić do kraju tak szybko, jak to tylko możliwe. Jednak brytyjski sąd ma wobec niego inne plany.
Karol Korycki stanął przed Lincoln Crown Court jako oskarżony. 26 grudnia 2014 roku Polak miał bestialsko pobić Einarasa Baranauskasa. Do zdarzenia doszło na przystanku autobusowym w Bostonie.
W drugi dzień świąt Bożego Narodzenia Einaras Baranauskas zorganizował w swoim domu imprezę. Był pijany i – chcąc wytrzeźwieć – wyszedł na krótki spacer. Wtedy spotkał grupę mężczyzn. Wśród nich był Korycki.
Polak najpierw zażądał od Baranauskasa, aby oddał mu swój telefon komórkowy. Gdy mężczyzna odmówił – 20-latek brutalnie go pobił. Korycki kopał Baranauskasa nawet wtedy, gdy ten leżał bezwładnie na ziemi. Atak przerwał przypadkowy patrol policji.
Polaka zatrzymano i przesłuchano. Korycki początkowo nie przyznawał się do winy i zapewniał, że to on został zaatakowany przez Baranauskasa, który z licznymi obrażeniami trafi do szpitala.
Podczas postępowania Polak zmienił zeznania i przyznał się do stawianych mu zarzutów. Potwierdził też, że napadł na Baranauskasa, bo chciał go obrabować.
Adwokat Koryckiego zapewniała, że 20-latek od zawsze brzydził się przemocą. Młody mężczyzna zdecydował się na emigrację, bo chciał wspierać finansowo przebywającą w Polsce matkę. Zaraz po przyjeździe do Wielkiej Brytanii znalazł pracę. Po tym, jak postawiono mu zarzuty – Korycki zadeklarował, że chciałby „wrócić do kraju tak szybko, jak tylko będzie to możliwe”.
Za bestialskie pobicie Baranauskasa sąd w Lincoln skazał go na sześć lat pozbawienia wolności.
Źródło: Lincolnshire Echo