Łukasz B. od czerwca 2016 do stycznia 2017 roku obrabował piętnaście domów w hrabstwie Devon. Wartość jego łupów to aż 100 tysięcy funtów. 25-latek tłumaczył przed sądem, że włamywał się i okradał posiadłości, bo… potrzebował pieniędzy na „walkę” ze służbami deportacyjnymi.
Polak przyjechał do Wielkiej Brytanii w 2008 roku. Zamieszkał w Brighton, pracował jako kierowca autobusu. Po popełnieniu 23 przestępstw i wykroczeń – został deportowany do Polski. Wrócił do UK (nielegalnie) w pierwszej połowie 2016. W czerwcu ubiegłego roku, zaraz po przyjeździe, dokonał pierwszego włamania z kradzieżą.
Łukasz B. włamywał się przede wszystkim do domów należących do seniorów. Kradł między innymi biżuterię, która dla właścicieli miała ogromną wartość sentymentalną. W sumie – wartość jego łupów wycenia się na 100 tysięcy funtów.
Mężczyzna urządzał kilkudniowe rajdy, podczas których włamywał się do upatrzonych wcześniej domów (jednego dnia potrafił ograbić dwie posiadłości). Działał na terenie hrabstwa Devon, w Budleigh Salterton, Exmouth, Honiton, Okehampton, Ottery St Mary, Mary Tavy, Tavistock i West Hill.
Polak pozostawiał po sobie sporo śladów, działał w sposób schematyczny – figurką znalezioną w ogrodzie wybijał szybę w oknie lub drzwiach, kradł biżuterię i gotówkę. Gdy wpadł w ręce policji, przyznał się do stawianych mu zarzutów. Jego sprawę rozpatrywał sędzia sądu koronnego w Exeter.
Podczas procesu wyszło na jaw, że Polak bardzo chciał móc wrócić i na stałe zamieszkać w Wielkiej Brytanii, bo cala jego rodzina (w tym partnerka i czteroletnie dziecko) po jego deportacji pozostała w East Sussex. Po przyjeździe do Polegate (East Sussex), 25-latek wynajął samochód i udał się do Devon. Tam zameldował się w hotelu i dokonał pierwszego włamania. Przez kolejnych osiem miesięcy scenariusz się powtarzał: Łukasz B. wynajmował samochód, jechał do Devon, meldował się w hotelu w Exmouth lub Kennford i włamywał się do kolejnych domów. Podczas prowadzonego dochodzenia policja zabezpieczyła ślady jego DNA. Na niekorzyść Polaka świadczyły też rachunki za wynajem samochodów i za noclegi w hotelach oraz dane z telefonu komórkowego.
Mężczyzna najprawdopodobniej nie działał sam. Podczas procesu wyszło na jaw, że na swoje konto bankowe wpłacił „zaledwie” 7500 funtów, a na konto PayPal – 900 funtów. Pozostałej, skradzionej gotówki oraz biżuterii nie odzyskano. Obecnie Polak nie ma żadnego majątku, przez co nie jest w stanie wypłacić ofiarom swoich działań zadośćuczynienia.
Polak, jak przekonywała oskarżycielka, wpadł w spiralę kłopotów. Najpierw próbował się odwołać od wyroku deportacji. Gdy apelacja został odrzucona, powrócił na Wyspy i – chcąc zmylić służby, które poszukiwały go w East Sussex – jeździł do Devon. Pieniądze z włamań miały mu służyć do uniknięcia kolejnej deportacji.
Podczas wydawania wyroku sędzia podkreślił, że ofiary działań Polaka straciły przedmioty o dużej wartości sentymentalnej, których nie sposób jest zastąpić. Sędzia stwierdził też, że właściwym wyrokiem byłoby sześć lub siedem lat pozbawienia wolności. Jednak z uwagi na to, że nad Łukaszem B. ciąży już wyrok sześciu lat pozbawienia wolności (za poprzednie włamania w East Sussex), Polak został skazany na trzy i pół roku więzienia. 25-latek zacznie odsiadywać nowy wyrok w styczniu, a więc po zakończeniu poprzedniego.
Źródło: Devon Live i inne