Kilku nastolatków zaatakowało Polkę z dwójką dzieci. Napastnicy rozbili też jajka na nowym, należącym do 17-letniego syna kobiety samochodzie. „Nie znamy ich, nie sprowokowaliśmy tego” – tłumaczy Polka.
Do werbalnego ataku na 38-letnią Marlenę Pakułę doszło w sobotę 10 września. Polka wybrała się na rodzinny spacer. Towarzyszyła jej dwóch synów (9 i 17 lat). To właśnie wtedy, w parku, kobieta została zwyzywana przez grupę nastolatków. Jakiś czas potem sprawcy obrzucili jajkami i kamieniami samochód należący do starszego syna Pani Marleny.
„Nie sprowokowaliśmy tego. Nawet nie znamy ludzi, którzy nas zaatakowali” – relacjonowała kobieta w rozmowie z dziennikarzami lokalnego portalu. „Mówili straszne rzeczy. Jesteśmy spokojną rodziną, mieszkamy w tym domu (w Wester Hailes – przyp. aut.) od dziewięciu lat” – tłumaczył jej mąż, 34-letni Łukasz.
Para przyznała, że zaraz po atakach próbowała zgłosić sprawę na policję. Udało się dopiero za ósmym razem. Wcześniej funkcjonariusze tłumaczyli Polakom, że interwencja nie może zostać podjęta z powodu braków kadrowych. Ostatecznie policja przyjechała do domu Polaków dopiero po siedmiu godzinach od napaści.
Wersję Polaków potwierdzają przedstawiciele szkockiej policji. Z raportów wynika, że funkcjonariusze zostali powiadomieni o incydencie po godzinie 16:00. W związku z innymi, podejmowanymi w tym czasie interwencjami, policjanci zjawili się w domu Polaków dopiero po 23:00.
Mimo że do napaści doszło 10 września, lokalne media na większą skalę zainteresowały się sprawą Polaków dopiero teraz.
Źródło: Edinburgh Evening News
Foto: Wiki (lic. PD)