Męski świat pogrążył się w żałobie. Jeremy Clarkson, uwielbiany przez chłopców dużych i małych, został wyrzucony z BBC po awanturze z producentem Oisin Tymon’em. Nikt się tego nie spodziewał, a chyba najmniej pan Clarkson. A poszło o zimnego kotleta.
Świat wstrzymał oddech. Przez kilka tygodni wielbiciele programu trzymani byli w niepewności, co do dalszych losów swojego ulubionego, choć niesfornego prezentera ‘Top Gear’. Aż do wczoraj. Pomimo ogromnego nacisku ze strony fanów i widma ewentualnego pozwu sądowego ze strony samego Clarksona, kierownictwo BBC nie ugięło się i tym razem powiedziało: DOŚĆ! I tak wystarczająco długo znosili niewybredne żarty, dyskusyjny humor i dalekie od poprawności politycznej komentarze prowadzącego. Program ‘Top Gear’ święcił triumfy, publiczność szalała, kasa płynęła szerokim strumieniem, do czasu. Tym razem prezenter ‘przegiął pałę’, a musiała to być wyjątkowo duża pała skoro stacja zdecydowała się zarżnąć te krnąbrną kurę, która jednak znosiła dla nich wielkie złote jaj.
Panowie z BBC, chapeau bas! Decyzja trudna, ryzykowna, ale i sprawiedliwa.
Stacja BBC wysłała w świat jasny przekaz, że nie będzie tolerowała jakiejkolwiek przemocy, szczególnie tej w miejscu pracy. Nie ważne czy roznosisz pocztę, czy jesteś celebrytą – zachowuj się, albo poślemy cię na zieloną trawkę, mate! Nikt nie stoi ponad prawem, a zasady BHP ponad wszystko!
Niewątpliwie panu Clarkson’owi zrzedła mina, a powietrze uszło z sykiem z lekko przepompowanego balonika. Talent TAK, dobre maniery NIE. Tak się złożyło, że w dzisiejszych czasach talent nie zawsze idzie w parze z dobrym wychowaniem!
Pozycja zawodowa byłego już prezentera BBC bezsprzecznie pozwalała mu robić to, czego nie wypada przeciętnemu Smith’owi. Nie od dziś wiadomo, że tworcom wybacza się więcej i przymyka oko na ich ekstrawaganckie zachowanie. Byle wszystko pozostało w granicach dobrego smaku.
A propos smaku…
Clarkson tłumaczy swoje zachowanie stresującym dniem w pracy, brakiem odpowiedniego pożywienia i generalnie złym nastrojem. Polak głodny to zły, Anglik daje fangę w nos, bo przecież głodny nie jesteś sobą. Zawinił zimny kotlet i ubytki w dobrym wychowaniu.
Aż dziw bieże skąd taka popędliwość u angielskiego gentelmana. W końcu złota angielska zasada brzmi: keep calm and carry on! Nie w tym przypadku. Oberwało się producentowi i ekipie, dosłownie! Jeremy uraczył swojego współpracownika kilkoma nieciekawymi uwagami na temat jego irlandzkiego pochodzenia, dał mu w nos, a na koniec pozwolił by ten sam odwiózł się na pogotowie. Ekipa straciła pracę przy produkcji programu, którego przyszłość stawiana jest pod dużym znakiem zapytania. ‘Top Gear’ bez Jeremy’ego wydaje się nie mieć racji bytu.
Wielbiciele programu bronią Clarkson’a tłumacząc jego zachowanie i rozciągając granicę tolerancji do maximum. A tu moralność trzeszczy w szwach!
Nie kupuję wypitego alkoholu, zmęczenia i nawet brak odpowiedniego pokarmu, który miał pokrzepić nasza gwiazdę. Nie znajduję wytłumaczenia dla użycia przemocy fizycznej, a tym bardziej wulgarnego języka. O chamstwie nie wspominając.
Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę, a karma to wredna s@$#, panie Clarkson!
Na koniec pozostaje mi życzyć panu Clarkson’owi wszystkiego najlepszego. Przy jego talencie nie martwiłabym się za bardzo o jego przyszłość w telewizji, choć jak sam zapowiedział może zmieni branżę, przerzuci się na rower i trochę wyluzuje!
Foto: Flickr (lic.CC)
Jeremy Clarkson Twitter