„To Wielka Brytania w pełni toleruje środowiska LGBT, nie Europa. W Polsce, na Węgrzech, w Rumunii i innych krajach Unii nie macie takich praw jak w UK” – oznajmił ostatnio Boris Johnson. Były mer Londynu i zwolennik Brexitu postanowił tym samym zawalczyć o poparcie gejów, lesbijek, osób biseksualnych i transgenderycznych.
Wypowiedź Johnsona miała skłonić środowiska LGBT do zagłosowania za Brexitem. Były mer Londynu zapewniał, że to Wielka Brytania stworzyła podwaliny dla praw społeczności LGBT i jest liderem tolerancji. Johnson przy okazji poinformował wyborców, że ”w Polsce, na Węgrzech, w Rumunii i innych częściach UE prawa osób LGBT nie są chronione tak, jak w UK”. Wniosek? Jeśli Wielka Brytania pozostałaby w Unii, sytuacja mieszkających tutaj gejów czy lesbijek mogłaby się pogorszyć. To dlatego, z obawy o własne dobro, osoby LGBT powinny zagłosować za Brexitem.
Wypowiedź Johnsona została mocno skrytykowana przez Nicky Morgan z Partii Konserwatywnej. Minister edukacji i jednocześnie minister do spraw kobiet i równości w rozmowie z PinkNews stwierdziła, że tok rozumowania Johnsona jest błędny. Polityk przyznała, że spore grono osób popierających Brexit nie tylko nie interesuje się sytuacją mniejszości seksualnych. Gros z konserwatystów ma wręcz narzekać na to, że tolerancja względem osób LGBT posunęła się zbyt daleko. Polityk podkreśliła przy tym, że wśród konserwatywnych kontestatorów praw LGBT nie ma byłego mera Londynu.
Morgan nie zgadza się ze stanowiskiem partyjnego kolegi i w przeciwieństwie do Johnsona uważa, że Wielka Brytania powinna być częścią UE – między innymi po to, aby wpływać na kraje, w których nie respektuje się praw mniejszości seksualnych. „Osoby LGBT mówią mi, że w Wielkiej Brytanii czują się szanowane i bezpieczne. Kiedy wyjeżdżają poza granice UK – ta sytuacja zmienia się diametralnie. Możemy zrobić wiele, aby (w innych państwach członkowskich – dop. aut.) geje, lesbijki, osoby biseksualne czy transgenderyczne także czuły się komfortowo” – stwierdziła.
Foto: Flickr (lic. CC)