„Siema stary! Właście umieściłem bombę w koszu na śmieci w jednym z waszych biur” – powiedział podczas krótkiej rozmowy telefonicznej Edward Platt. 24-latek chciał spędzić dzień ze swoją dziewczyną, zatrudnioną w sklepie na terenie kampusu University od Kent.
Po telefonie od Platta zarządzono ewakuację nie tylko pracowników sklepu, ale i osób znajdujących się w okolicy miejsca, w którym miano podłożyć bombę. Na miejsce przyjechała też policja. Funkcjonariusze sprawdzili numer z którego dzwonił potencjalny zamachowiec i szybko ustalili, że za całe zamieszanie odpowiedzialny jest 24-letni chłopak jeden z pracownic sklepu. Platt – student drugiego roku, zamieszkały przy Ivy Lane w Canterbury – po niespełna roku od „żartu” stanął przed sądem koronnym. Podczas rozprawy mężczyzna przyznał się do zarzucanych mu czynów i wyjaśnił, że dzwoniąc do sklepu z informacją o podłożeniu bomby miał nadzieję, że jego dziewczyna – zatrudniona jako manager – zostanie na ten dzień zwolniona z pracy i będzie mogła z nim spędzić więcej czasu.
Żartowniś usłyszał wyrok 12 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata. Jedną z okoliczności łagodzących było to, że Platt nie stroni od marihuany, ketaminy i ecstasy oraz – jak podkreślał jego obrońca – cierpi na problemy psychiczne, a pobyt w więzieniu mógłby przyczynić się do pogorszenia jego i tak nie najlepszej kondycji.
Źródło: Kent Online