Przez 12 godzin Janina Borasińska nie mogła wydostać się z toalety. Personel Croydon University Hospital był przekonany, że 84-latka opuściła placówkę i udała się do domu. Osłabioną i wychłodzoną kobietę znalazła sprzątaczka.
84-latka trafiła do szpitala w Croydon w sobotni poranek (6 maja). W placówce kobieta przeszła szereg testów. Około 21:00 w szpitalu pojawił się jej syn Chris, który przyleciał do Londynu z Niemiec (gdzie na stałe mieszka), aby zaopiekować się mamą. Gdy 62-letni Chris Borasiński chciał odebrać mamę, personel szpitala poinformował go, że kobieta została wypisana do domu.
„Stwierdziłem, że to mało prawdopodobne, aby mama mogła samodzielnie dotrzeć do domu. Nie miała pieniędzy ani travel card, nie była też stosownie ubrana, bo do szpitala przywiozła ją karetka” – stwierdził cytowany przez BBC Chris Borasiński.
Mężczyzna najpierw próbował skontaktować się z mamą, a następnie udał się do jej domu w Waddon (Croydon). Oczywiście kobiety nie było w mieszkaniu, więc 62-latek poinformował policję i personel szpitala o zaginięciu niedawnej pacjentki.
Kobietę znaleziono dopiero w niedzielę o 8:30, po dwunastu godzinach od „zaginięcia”. Na jej trop wpadła sprzątaczka, która zaczęła poranną zmianę.
Odnaleziona 84-latka przyznała, że była bardzo wyczerpana. Kiedy weszła do łazienki, drzwi kabiny zatrzasnęły się. Pani Borasińska była w tak złej kondycji, że nie mogła ich odblokować. Kobieta nie miała także siły, aby wszcząć dostatecznie głośny alarm.
Starsza Pani była odwodniona (z uwagi na wcześniejsze badania nie jadła od 24 godzin) i wychłodzona (miała na sobie jedynie cienką koszulę i klapki). Przedstawiciele szpitala nie są w stanie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego personel poinformował syna kobieta, że 84-latka została wypisana do domu. Rzecznik Croydon Health Services NHS Trust przyznał w oficjalnym oświadczeniu, że w sprawie Janiny Borasińskiej wszczęto wewnętrzne śledztwo.
Źródło: BBC
Foto: MaxiPixel, lic. CC0