in , ,

Czy jestem rasistką?

Są smaki, zapachy, dźwięki i kolory, które mi nie odpowiadają. I już. Co jakiś czas sprawdzam, czy nadal nie lubię rodzynek. Nie lubię! Disco polo? Absolutnie! Poprawność polityczna? A gdzie tam…

Żyjemy w czasach, w których poprawność polityczna sięgnęła poziomu czystego absurdu. W kraju, w którym mieszkam, tubylcy boja się wyrazić głośno własne zadnie, ściszają głos mówiąc o 'innych’, cenzurują się i powtarzają wyuczone schematy myślowe – byle nikomu się nie narazić, byle nikogo nie urazić. Doszło do tego, że część angielskiej społeczność nie może kupić butelki wina, zjeść kawałka porządnej świni czy pogadać z nieznajomym w swoim ojczystym języku. Sprzedawczyni nie pije, nie wypije i klient. Ktoś nie 'trawi’ wieprzowiny, szkolne stołówki wycofują schabowe. A od języka są przecież tłumacze. Anglia zamienia się w kocioł z breją, w której o przywództwo walczą ryż i banany, a stary dobry sunday roast oddał pierwszeństwo ostremu curry. Teraz rasistą jest ten, kto czegoś nie lubi…

***

Nie lubię rodzynek. Wydłubuję je  z obrzydzeniem z każdego serniczka i makowca. Nic na to nie poradzę! Zakładajcie sobie grupy za i przeciw, ścigajcie się w opiniach zdrowotno-psychologicznych. Popierajcie mnie lub nie. Ja zadania nie zmienię. Mam prawo? Mam. Czy zatem jestem rasistką, bo wolę swojskie jabłka?

Obserwuję sytuację w Europie, a w głowie rodzi mi się pytanie: czy możliwość głośnego mówienia o tym, co nam się podoba, a co nie, to jeszcze wolność słowa, czy już język nienawiści?

Rasizm a rasizm

W Wielkiej Brytanii istnieje szereg przepisów mających chronić nas przed dyskryminacją rasową, religijną, ze względu na wiek i płeć. Wydaje Wam się to dziwne? Ja zmieniłam zdanie po obejrzeniu dokument, który pokazywał jakim językiem posługiwali się w latach 50. i 60. ówcześni Brytyjczycy. Przy nich KKK to przedszkolaki! I co się stało? Okazało się, że Imperium potrzebuje rąk do pracy i zaistniała potrzeba wysłania statków na Jamajkę, do Indii i gdzie tam jeszcze popadnie. Z dnia na dzień, ci wszyscy panowie w melonikach – z ogromnym przeświadczeniem o swojej wyjątkowości – musieli pracować ramię w ramię z 'innymi’. Wprowadzono gentelmanom blokadę na mózgi, zakazano głośno krytykować inność; rasizm zszedł do podziemia. Nie ukrywajmy, ślady przeszłości wciąż funkcjonują w społeczeństwie angielskim, w większym lub mniejszym nasileniu. Ale wiecie co? Szanuje Brytyjczyków za trzeźwe podejście do sprawy, praktyczność i oddanie sprawiedliwości tam, gdzie jest to wymagane: UKIP nie wszedł do rządu! Polacy mają status porządnych pracowników i nie wierzcie tym, którzy krzyczą o rasizmie. Nie jesteśmy jakoś wyjątkowo potępiani, a mówi się o nas (dobrze lub źle), bo jesteśmy wyraźni na tle innych przybyszów. Jednak rodaków, którzy pracują i robią swoje, Anglia tuli do królewskiego łona.  Potulnymi cielakami nie jesteśmy, więc inni mogą nam naskoczyć! Nie przesadzajmy, dostaliśmy tu to, czego nie dał nam nasz własny rząd. I to jest skandal!

Na dodatek Anglicy w skrytości ducha podziwiają w nas ten barbarzyński brak przystosowania, szaleństwo i nieprzewidywalność. W przeciwieństwie do nich, mówimy głośno o tym, co nas boli, a co wadzi. Brak nam knebla i poprawnej potrzeby lubienia każdego, co czasem obraca się przeciw nam, ale to inna historia. Imperium kocha szaleńców, których w razie czego wykorzystuje w walce z ich równie nieprzystosowanym wrogiem. My zaś pójdziemy przelewać naszą polską krew za cudze idee, bo tak już mamy. Dobry przywódca zdziała cuda, Polska znów ocali świat. Szkopuł w tym, żeby znać własną wartość, a za walkę zażądać sutej zapłaty i miejsca w pierwszym rzędzie na arenie świata!

Przyznajcie sami, że jesteśmy niezwykle specyficznym narodem. Inni, konserwatywni, niepoprawni politycznie, ale na pewno nie można nam przypiąć łatki twardych rasistów! Bo żaden z nas nie twierdzi, że Polska jest lepsza, ważniejsza od innych. Rasistami nie byliśmy i nigdy nie będziemy. Za dużo w nas kompleksów i frustracji, za mało zła. Dużo krzyczymy, mało robimy, a na końcu i tak staropolskim przysłowiem: gość w dom, Bóg w dom.

Fakt, możemy spotkać wśród naszych rodaków garść głupców, kilku tchórzy, szczyptę wichrzycieli, ale to wciąż za mało. Rasiści nie gościli wszystkich tych, których nie chciała reszta Europy. A dziś zarzuca się nam ksenofobię. Ludzie, którzy nic nie robią, nie popełniają błędów, a tak łatwo oceniają… A my mamy prawo się bać! Tak zwyczajnie.

Honor, Bóg, Ojczyzna – odruch bezwarunkowy każdego Polaka?

Wieki wojen i najazdów zrobiły swoje, a walka o własny dom może rodzić traumę i podejrzliwość względem tego, kto chce z nami dzielić ten dom. Zatem mamy prawo decydować o tym, kogo zapraszamy do własnego domu. Bronimy swojego, a jest czego: choinka, kiełbaska i zimna wódeczka – polskość w pigułce.

Buntowniczy pierwiastek ochronił nasze domy, ale i wtłoczył nas w stereotypowy obraz nieokrzesanych barbarzyńców z Europy Wschodniej. Gdzie diabeł nie może, tam pośle Polaka…

Polityka swoje, ludzie swoje. Nikt nie słucha głosu ludu, jego obaw i trosk. Nikt nie stara się zrozumieć naszych przesłanek, historii i traumy z nią związanej. Za nic ma się naszą kulturę białą i katolicką, towarzyszącą nam od wieków, a której zwyczajnie nie zdarzyło się rozcieńczać. Dzięki czemu wciąż jesteśmy wyraźni, nasi i swojscy. Bo kraj to tradycja, język i rodzina, która nas definiuje i określa: francuskie sery, hiszpańskie flamenco, polska wódka. Bez tego europejskiego miszmaszu, którym chcą nas wszystkich ujednolicić na siłę.

Zatem jeśli nie lubię rodzynek, muszę je zjeść, bo tak wypada? Na przekór żołądkowi i zdrowemu rozsądkowi? A gdzie poszanowanie moich praw obywatelskich? Zmusić mnie mogą, ale ja i tak będę je zręcznie wypluwać, chować w chusteczkę i wydłubywać z jeszcze większą przekorą. Dojdzie do tego, że znienawidzę wszystkie winogrona i będę je kopać w ukryciu w zieloną kiść. A wszystko to, bo ktoś wie lepiej, co jest dla mnie dobre. Traktuje mnie jak dziecko i wciąż ustawia według swojego obrazu, świata jednolitego, zgodnego i szczerzącego zęby w uśmiechu. Wyrozumiałość, uległość i oddanie. Niech żyją rodzynki?

To rodzi bunt, złość i nienawiść. A stąd już krok do tragedii. Zabijać za kolor skóry, wyznanie, poglądy? Świat nie takie rzeczy już trawił, nie takie czyny rozgrzeszano. A przecież każdy chce żyć, być szczęśliwym i móc spokojnie iść do łóżka z myślą, że jutro czeka go lepszy dzień.

 Nic na siłę, nic w imię niezrozumiałych dla nas praw i kosmopolityzmu. Brońmy naszej inności, ale z rozsądkiem i roztropnością naszych dziadów.  Tłumy nie myślą, ludzie tak!

Pomagać? Pomagać!

Teraz, gdy emocje opadły – wyraziliśmy swoje za, a nawet przeciw – usiądźmy i zastanówmy się racjonalnie. Pomagać trzeba i nigdy się przed tym nie uchylaliśmy. Możemy jedynie wytknąć temu i owemu tchórzostwo i dezercje w obliczu wojny… Ale gościnność to nasz znak towarowy. Pomagajmy potrzebującym, ale najpierw obróbmy własny ogródek, potem sąsiada, a na końcu zbawiajmy świat. I pamiętajmy, że aby pomagać to trzeba być wystarczająco silnym, żeby nie utonąć z gościem na plecach!

Polska obecnie pachnie walką o przetrwanie, frustracją i brakiem więzi z rządem. Skąd brać siły na gościnność, uśmiech i otwartość? A gości możemy mieć różnych. Jeśli przybysz kopie w drzwi mojego domu, nie świadczy to o nim za dobrze. Jeśli prosi o wsparcie: głodnych nakarmić… Jeśli brak mu pokory i żąda mojej porcji – bo biedny – zatrzaskuję drzwi i włączam alarm. 

Nikt nie powinien mieć nam za złe ostrożności. Tylko głupiec się nie zbroi!

***

Czy jestem rasistką, bo – pomijając te nieszczęsne rodzynki – nie zawsze odpowiadają mi inne kolory, smaki lub kształty? Z niepokojem przyglądam się inności i czasem się jej boję, bo jest głośna i natarczywa. Pcha się na mnie i żąda dla siebie gwiazdki z nieba. A ja chamstwa się boję i warczę na nie głośno! Na szczęście za strachem idzie przekora i ciekawość. Lubię drążyć, dociekać, pytać. Lubię myśleć. Wybieram dla siebie pozytywne wzorce, uczę się nowych rzeczy i unikam tego, co mi nie leży. Bez nienawiści, ale głośno, będę wyrażać swoje zdanie, pamiętając o zasadach dobrego wychowania. Poprawność polityczna pod warunkiem, że obowiązuje każdego. Równe prawa, ale w demokratycznym duchu: rządy większości, które z troską pochylą się nad mniejszością, ale w razie czego po ojcowsku pogrożą palcem. Równe prawa i obowiązki. Nikt nie jest lepszy od nikogo, a egoizm niszczy świat. Nie wierzycie? Zapytajcie swoich dziadków. Oni jeszcze pamiętają…

 

Dodaj komentarz

NHS uczula rodziców. Wzrost zachorowań na rumień zakaźny

Zdrady w UK. W tych brytyjskich miastach mieszka najwięcej cudzołożników