Do pożaru budynku należącego do kompleksu mieszkalnego Holborough Lakes w Snodland doszło we wrześniu ubiegłego roku. W kilka chwil 43 osoby zostały bez dachu nad głową. Ofiary pożaru do dziś mieszkają w tymczasowych kwaterach lub u krewnych. Według właściciela spalonego kompleksu – powinny opłacać rachunki tak, jakby nadal mieszkały w Holborough Lakes.
W konsekwencji wrześniowego pożaru spłonęły 22 mieszkania zajmowane przez 43 osoby. Kompleks został doszczętnie zniszczony. Lokatorzy do dzisiaj przebywają w lokalach zastępczych lub mieszkają u krewnych. Prace nad odbudową kompleksu jeszcze się nie rozpoczęły. Mimo to, zarządzająca Holborough Lakes firma RMG domaga się od pogorzelców opłat.
Za co? Według RMG pożar nie sprawił, że osoby do niedawna mieszkające w spalonym kompleksie są zwolnione z opłat za dzierżawę ziemi i inne usługi związane z utrzymaniem nieruchomości. Zgodnie z umową – najemcy powinni płacić.
Po protestach dawnych mieszkańców firma RMG zdecydowała się anulować żądanie wpłat za usługi dotyczące utrzymania budynku. Nie zrezygnowała jednak z innych opłat, między innymi za zarządzanie nieruchomością.
Jedna z byłych mieszkanek kompleksu w rozmowie z KentOnline przyznała, że przed Bożym Narodzeniem otrzymała czek na £379. Pieniądze zostały zebrane przez ludzi dobrej woli, którzy chcieli w ten sposób pomóc pogorzelcom w ułożeniu sobie życia na nowo. Sęk w tym, że na początku tego roku firma RMG przysłała jej rachunek na £346.77.
Była mieszkanka spalonego kompleksu przyznaje, że £346.77 to mniej niż połowa standardowej, półrocznej opłaty (zwykle wynosiła ona £650). Kobieta jest jednak zdumiona, dlaczego ma płacić RMG za cokolwiek, skoro od czterech miesięcy nie mieszka w Holborough Lakes. Kompleks fizycznie nie istnieje i – biorąc pod uwagę, że pracę nad jego odbudową jeszcze się nie rozpoczęły – szanse na to, że powstanie w ciągu najbliższych sześciu miesięcy są niewielkie.
Foto: @Little Visuals, Pexels, lic. CC0