Wiele historii krąży na temat tego, jakie kolejki panują w Konsulacie i jak bardzo problemowe jest załatwienie w nim czegokolwiek. Ja tym razem na przekór chciałabym opisać sytuacje o pozytywnym wydźwięku. Mam nadzieję, że nasze perypetie okażą się pomocne dla innych Polaków w UK.
Kilka tygodni temu mój mąż otrzymał smutną informacje z Polski: zmarł jego ojciec chrzestny. Nie trzeba się rozpisywać, że sprawa wyjątkowa smutna – byli ze sobą blisko, a w takich właśnie sytuacjach odczuwamy negatywy wpływ emigracji najbardziej. Chcielibyśmy być jak najszybciej z rodziną w Polsce.
Mąż postanowił pojechać na pogrzeb i drugiego dnia zakupiłam mu bilet. Wylot miał dnia kolejnego. Wieczorem, na kilkadziesiąt godzin przed odlotem, podczas robienia odprawy oblały nas zimne poty. Okazało się, że zarówno paszport, jak i dowód osobisty straciły ważność! Nie mam pojęcia, jak mogliśmy ten fakt przegapić, ale stało się i trzeba było działać.
Pierwsza myśl była oczywiście taka, że nici z wyjazdu. Przytrafiła się nam na szczęście przyjazna dusza, która dała nam nadzieje i powiedziała, aby się nie poddawać, trzeba tylko działać szybko.
Tego samego wieczora zadzwoniliśmy do Konsulatu, trafiliśmy na fantastycznego i pomocnego Konsula, który powiedział, że jeśli uda się nam zorganizować kopię czy nawet zdjęcie aktu zgonu – można starać się o paszport tymczasowy.
Przez cały wieczór Konsul był z nami w kontakcie telefonicznym, cierpliwie instruował, jakie dokumenty należy zabrać do placówki oraz wpisał męża zaraz na drugi dzień z rana na spotkanie w Ambasadzie. Rano trzeba było zrobić tylko zdjęcie i złożyć odpowiednie wnioski o paszport tymczasowy i (od razu) o dziesięcioletni.
Około południa mój mąż trzymał już w ręku tymczasowy paszport, za który nie musiał płacić ani funta. Uiścił tylko standardową opłatę za paszport dziesięcioletni, nic więcej. Nie wierzyłam do końca, że uda się to wszystko załatwić. Nie liczyłam nawet, że sprawę uda się załatwić tak szybko i bezproblemowo. Cóż, Ambasada Polska w Londynie – tak jak większości Polaków w Wielkiej Brytanii – kojarzyła mi się tylko z niekończącymi się kolejkami, długim oczekiwaniem na spotkanie i problemami ze źle wypełnionymi dokumentami. Nic z tych rzeczy!
Z tego miejsca chciałabym powiedzieć, że tym razem Pan Konsul stanął na wysokości zadania i jesteśmy mu niezmiernie wdzięczni za pomoc i wsparcie jakie nam okazał.
Chciałabym, aby ta krótka historia była wskazówką dla wszystkich Polaków mieszkających w na Wyspach i dowodem na to, że nawet sprawy z pozoru wyglądające na niemożliwe można szybko załatwić, jeśli spotka się na swojej drodze odpowiednie osoby.
Życzę Wam wszystkim jak najwięcej takich osób w Waszym życiu. Życzę też, abyście i Wy byli dla innych takimi osobami!