WOŚP od 24 lat robi to, co powinno robić państwo – wyposaża szpitale w niezbędny, ratujący życia sprzęt medyczny. Dzięki darczyńcom, budżet RP jest znacznie odciążony, a rządzący mogą przyznawać sobie kolejne podwyżki i premie. Dlaczego więc obecni włodarze i związane z nimi media tak bardzo nienawidzą Orkiestry? Naprawdę liczą na to, że – jeśli uda im się zniechęcić Polaków do składania datków – pieniądze wrzucane co roku do puszek zostaną przekazane na inny, popierany przez nich cel?
W Polsce zarejestrowanych jest ponad 100 tysięcy stowarzyszeń i fundacji. Około 8 tysięcy z nich ma status organizacji pożytku publicznego (OPP). To dużo, nawet bardzo. Każdy z nas powinien więc znać co najmniej kilkanaście takich podmiotów. Tak nie jest. Dobroczynność w Polsce kojarzona jest z zaledwie kilkoma nazwami i postaciami.
Tak wynika z przeprowadzonego na początku grudnia ubiegłego roku sondażu TNS Polska. Aż 58 procent respondentów poproszonych o wymienienie znanych im liderów akcji dobroczynnych spontanicznie wskazało na Owsiaka (twórcę WOŚP kojarzyło w sumie aż 95 procent). Kolejne miejsca zajęły trzy panie: Anna Dymna, Ewa Błaszczyk i Janina Ochojska.
Co ciekawe, przy pytaniu o organizacje, które „pomagają ludziom i zmieniają świat na lepszy” fundacje kojarzone z Dymną i Błaszczyk nie zajęły wysokich pozycji. W tej kategorii nie zwyciężyła też Orkiestra, ale Caritas. Z roku na rok rośnie też pozycja mocno promowanego przez media księdza Stryczka. To samo zresztą dotyczy akcji popularnego duchownego. Szlachetną Paczkę, której finał – tak samo, jak finał WOŚP – przebiega w towarzystwie telewizyjnych kamer skojarzyło w tym roku aż 34 procent respondentów (wzrost o 6 punktów procentowych).
Mimo stale wysokiej pozycji Caritasu i rosnącej popularności Szlachetnej Paczki, próżno jest szukać w mediach – zarówno tych prawicowych, jak i lewicowych (czy raczej lewicujących) – artykułów jednoznacznie piętnujących wyżej wymienione akcje. Owszem, dwa lata temu zrobiło się głośno o księżach, byłych dyrektorach Caritasu Diecezji Płockiej, oskarżonych o niewłaściwe dysponowanie środkami oraz fałszowanie dokumentów i podpisów. Ale publikacje te były zwykłymi donosami prasowymi. Nie było tam linczu, nagonki, „hejtu”. Ot, sprawa jakich wiele. Z jedną tylko różnicą…
O księżach z Caritasu Diecezji Płockiej pisali dziennikarze większości znaczących polskich serwisów. Redaktorzy „niepokornej” Niezależnej sprawę pominęli. Zamiast tego – skupili się na nagłaśnianiu tez ujętych w (nie)słynnym wpisie niezbyt wówczas popularnego blogera, który – mając do wyboru 100 tysięcy różnych stowarzyszeń i organizacji – zdecydował się zaatakować właśnie WOŚP. Tym sposobem zaczął się lincz na Owsiaku. Bardzo opłacalny lincz.
O Matko, ale Kurka!
Niedawno pisaliśmy o rodzimych biznesmenach próbujących wybić się na Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy (KLIK!). Ale nie tylko Janusze Biznesu „wspierający” akcję Owsiaka zyskują na WOŚP. Na Wielkiej Orkiestrze zarabiają też przeciwnicy tej inicjatywy. Zwłaszcza ci najgłośniejsi, najbardziej kontrowersyjni, medialni, a więc dziennikarze (a wraz z nimi konkretne tytuły prasowe czy stacje telewizyjne) czy blogerzy. Wśród tych ostatnich prym wiedzie Piotr Wielgucki posługujący się pseudonimem Matka Kurka.
Wielgucki zaczął funkcjonować w Internecie pod koniec lat 90. Był trollem, czyli osobą, która (dla własnej przyjemności lub na czyjeś zlecenie) złośliwie strofuje lub obraża interlokutorów udzielających się na przykład na forach internetowych. Potem przeniósł się – z nowym nickiem – na Salon24, gdzie – jak przyznał we wpisie odnoszącym się do artykułu Wyborczej (artykuł tutaj – KLIK, wpis na blogu tutaj – KLIK!) nie działał z żadnych szlachetnych pobudek, a urządzał sobie „intelektualną zabawę”.
Kiedy za obrażanie innych blogerów i komentujących administracja serwisu Salon24 zablokowała mu możliwość publikowania kolejnych treści – Wielgucki stworzył własny portal.
Teksty na Kontrowersje.net miały w pierwszym roku istnienia serwisu średnio po kilkadziesiąt lub kilkaset odsłon. Jak na autora o tak wyrazistych poglądach i bogatym, internetowym portfolio to niewiele. Mimo to Matka Kurka nie poddał się i pisał: coraz mocniej i coraz częściej. Rekord ilości wpisów padł w kwietniu 2009 roku, kiedy Wielgucki opublikował w prowadzonym przez siebie serwisie aż 131 notek!
Trud się opłacił, bo Matka Kurka dwukrotnie został wybrany „Blogerem Roku” w plebiscycie organizowanym przez Wiadomosci24.pl (co części z publicystów odbiło się czkawką – KLIK!). W konkursie tym (edycja z 2009 roku) wygrywały też inne blogi z platformy Kontrowersje.net. Mimo że – jak zauważył Grzegorz Marczak z popularnego AntyWeb.pl – „według Ad Plannera Google całe kontrowersje.net to ruch na poziomie 20 tysięcy unikalnych użytkowników” (artykuł Marczaka tutaj – KLIK!).
20 tysięcy unikalnych użytkowników (miesięcznie) nie można w 100 procentach potwierdzić bez posiadania fizycznego dostępu do serwisu Kontrowersje.net. Jednak liczba ta – z uwagi na wciąż w tym okresie niewielką ilość komentarzy pod artykułami Matki Kurki – wydaje się być wiarygodna. To, jak na tak aktywnie prowadzony portal, niewiele. W spektakularnym zwiększeniu popularności serwisu nie pomógł ani laur Blogera Roku, ani coraz większa liczba tekstów. Pomogła publikacja serii wpisów o Jerzym Owsiaku, w tym – tego najgłośniejszego, ze stycznia 2013 roku.
„Jerzy Owsiak – król żebraków i łgarzy, złoty melon sekty WOŚP” osiągnął rekordową jak na Kontrowersje.net klikalność. Do tej pory uzyskał prawie 110 tysięcy odsłon. Tekst był też wielokrotnie przedrukowywany. To dzięki niemu (i kolejnym postom o twórcy WOŚP) Matka Kurka wypłynął na naprawdę szerokie wody. Otarł się o wygraną w plebiscycie Blog Roku 2014 (zagłosowano na niego 1264 razy, dzięki czemu w kategorii „Życie i społeczeństwo” uzyskał drugą lokatę) i zaczęto go zapraszać do Telewizji Republika. Dzięki szkalowaniu Owsiaka stał się blogerem rozpoznawalnym nie tylko przez zaciekłych fanów, ale i „postronnych” Internautów.
W osiągnięciu tego sukcesu „pomógł” mu zresztą sam Owsiak, który zdecydował się pozwać Wielguckiego. Bloger przegrał (zdaniem sądu znieważył Owsiaka i nadużył „wolności słowa”, za co został ukarany karą grzywny w wysokości 5 tysięcy złotych; w pozostałych, wytoczonych przez Owsiaka sprawach Matka Kurka osiągnął połowiczny sukces, ale o tym później), ale sam proces stał się dla niego wymówką do pisania kolejnych, coraz bardziej kontrowersyjnych postów.
Pół roku po opublikowaniu – jak dotąd – najgłośniejszego tekstu Wielgucki wydał książkę „Berek”. W tym czasie liczba fanów serwisu Kontrowersje.net na Facebooku skoczyła z niespełna 1 400 (przed publikacją artykułu o Owsiaku) do prawie 14 000 (stan aktualny), a sam portal odwiedza około 700 tysięcy użytkowników miesięcznie (liczba ta, tak jak poprzednio, nie jest w 100 procentach wiarygodna, ale warto ją przytoczyć w celach – nazwijmy to – poglądowych).
Niezależni nie wspierają WOŚP
Czy Matka Kurka zarobił na atakach wymierzonych w Owsiaka i Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy? W serwisie blogera umieszczone są między innymi reklamy z systemów typu AdSense (im więcej osób w nie kliknie – tym większe wpływy). Na stronie znajduje się też informacja o możliwości wykupieniu „Abonamentu żebraczego”, czyli darowizny na rzecz Kontrowersje.net, przekazywanej na konto należące do PHU AUTODOMENA IZABELA FIRLEJ WIELGUCKA.
Wielgucki wciąż promuje swoją książkę, do której zakupu na początku października 2013 roku namawiał w ten sposób: „Proszę o pomoc w tym procesie i wcale nie ukrywam, że pomoc ma charakter finansowy, ponieważ warunkiem skuteczności jest wielkość sprzedaży. Im więcej „Berka” będzie stało na półkach biblioteczek, a nie na półkach księgarni, tym większa szansa, że w końcu uda się przebić z prawdziwą treścią o nietykalnych, wybranych i mocarnych oszustach”. Wpłat za zakup książki także należy dokonywać na rachunek PHU AUTODOMENA IZABELA FIRLEJ WIELGUCKA.
Apel namawiający do zakupu „Berka” miał ponad 10 tysięcy odsłon. W promocji – zarówno książki, jak i ogólnej aktywności internetowej – pomagają Matce Kurce nie tylko fani serwisu Kontrowersje.net, ale i prawicowi dziennikarze.
W tej ostatniej kategorii przodują publicyści z portalu Niezalezna.pl. O Matce Kurce piszą albo dobrze, albo wcale. Przykład? Artykuł dotyczący wydania wyroku w sprawie Owsiak kontra Wielgucki opublikowano pod tytułem „Prawomocny wyrok! Bloger pisał prawdę o Jerzym Owsiaku”. Autorzy tekstu zupełnie zignorowali fakt, że sąd uznał, „że wypowiedzi zawarte w artykułach oskarżonego (Matki Kurki – dop. aut.) nie są wypowiedziami o faktach, lecz stanowią jedynie dokonaną przez niego ocenę sposobu działalności Fundacji Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy oraz spółek Złoty Melon i Mrówka cała”. Wielgucki nie napisał więc prawdy, tylko ocenił działalność Fundacji i spółek powiązanych z Owsiakiem, ale to nie przeszkodziło dziennikarzom Niezależnej w odtrąbieniu sukcesu blogera.
Publicyści prawicowego portalu – który tak samo, jak blog Matka Kurka, utrzymuje się między innymi z „klikanych” reklam – od dawna zresztą lubią atakować Owsiaka i WOŚP. Dlaczego? To im się po prostu opłaca!
Wróg polityczny numer jeden
To jasne – szkalowanie Owsiaka pozwala na zwiększenie dochodu. Im bardziej kontrowersyjny artykuł, im bardziej zjadliwy post na temat lidera WOŚP, tym więcej odsłon i udostępnień. Publicyści związani z niektórymi prawicowymi mediami i łaknący sławy (i pieniędzy!) blogerzy wiedzą o tym doskonale. Podgrzewają atmosferę, doszukują się skandali, snują insynuacje i – co chyba najgorsze – wycierając sobie usta Bogiem wartościują akcje dobroczynne. To ostatnie robią zresztą wbrew woli przedstawicieli samych organizacji.
Kiedy prawicowe media i przedstawiciele związani z obecną partią rządzącą mówią bez ogródek „Nie dawajcie na WOŚP, dawajcie na Caritas”, przedstawiciele Caritasu publikują oświadczenie, w którym czytamy: „Nie angażujemy się w polemiki konfrontujące naszą działalność z działalnością innych organizacji charytatywnych”. „Nie śmiem się porównywać do WOŚP, a i nie mam potrzeby. Jesteśmy różni, działamy inaczej” – wyznaje w wywiadzie ksiądz Jacek Stryczek, koordynator Szlachetnej Paczki.
Głos w sprawie zabiera też ojciec Grzegorz Kramer, który na łamach Deon.pl (KLIK!) pisze: „Nie można, według mnie, podważać wiarygodności, oczerniać kogoś tylko dlatego, że ma inny szyld. Nie można mówić o kimś, że jest zły, a jego działania podejrzane tylko dlatego, że jego akcja nie ma przydomku kościelna, katolicka. (…) Nie jestem przez WOŚP sponsorowany, nie znam Jerzego Owsiaka. Ja tylko czytam Ewangelię. I w jej kluczu próbuję zrozumieć świat i człowieka. Warto się ucieszyć dobrem, które się dzieje (…)”.
Mimo apeli duchownych – prawicowe media i głodni sławy blogerzy nakręcają spiralę nienawiści. Wiadomo, chodzi im o pieniądze, o wpływy z reklam, o większą klikalność. A Owsiak to najbardziej znany lider, a więc postać, która – sama z siebie – generuje rekordowe kliknięcia. Wystarczy tylko wymyślić chwytliwy tytuł (im bardziej absurdalny, tym lepiej!) i podziwiać rosnące statystyki.
Wszyscy zarabiają
W wyjątkowym, cytowanym już tekście ojca Kramera czytamy: „Powiedzmy sobie szczerze, gdzie są pieniądze, tam zawsze zdarzają się sytuacje niejasne. W każdej zapewne fundacji, większe lub mniejsze. Nawet tam, gdzie robi się świetną robotę, często bez reflektorów, także znajdą się ludzie, którzy mówiąc wprost, kradną dla siebie. Tak było, jest i będzie”. Trudno się z tym nie zgodzić. Pisaliśmy o młodocianych wolontariuszach WOŚP, których dziwne zachowanie uchwyciła amatorska kamera jednego z publicystów Gazety Trybunalskiej (KLIK!). Wczoraj wyszło na jaw, że w Tychach dwie 15-letnie dziewczyny ukradły z jednego ze sklepów cztery puszki z datkami. Podczas poprzednich finałów także dochodziło do podobnych, smutnych incydentów. Ale to nie przytrafia się tylko Wielkiej Orkiestrze. Łasych na kasę jest więcej. Niektórzy kradną, inni – zarabiają.
Owsiak na WOŚP zarabia. I wcale tego nie ukrywa. Robi to zgodnie z prawem. Po prostu: stosuje model wykorzystywany przez wiele fundacji. Jak to działa? Kiedy organizacja szykuje kolejną akcję, ktoś z góry dochodzi do wniosku, że przydałby się nowy banner, nowy dżingiel, odświeżone logo, wydruk ulotek, może nowa strona internetowa. Zamiast zlecać wykonanie takiej usługi firmie z łapanki, przez wiele godzin tłumaczyć człowiekowi X, jak dany projekt ma być zrealizowany, a potem nanosić niekończące się poprawki – stronę, baner czy dżingiel zleca się „zaprzyjaźnionej” firmie. Albo sobie.
Tak robiła, robi i robić będzie większość znanych mi (także od wewnątrz) fundacji. Nikt wobec nikogo nie sformułuje zarzutów, bo to działanie jest zgodne z prawem. Dowód? Przykład Owsiaka, któremu „niepokorni” od dawna zarzucają machlojki, a który – mówiąc kolokwialnie – na wszystko ma faktury pozwalające mu cieszyć się wolnością i od 24 lat dowodzić najgłośniejszą polską orkiestrą.
Oczywiście, można mieć wątpliwości co do tego, czy moralnym jest, że Owsiak (tudzież lider innej akcji) zleca „zaprzyjaźnionej” firmie wykonanie ulotki czy strony. Tak samo można dywagować nad tym, czy działalność lidera akcji jest pracą, za którą należy się wynagrodzenie. Ktoś powie, że tak, ktoś inny stwierdzi natomiast, że taki lider powinien chodzić w łachmanach, mieszkać pod mostem i żywić się powietrzem. Najważniejsze w tym wszystkim jest jednak co innego. A dokładniej to, że wobec Owsiaka nie postawiono formalnych oskarżeń.
Można narzekać na rodzimy wymiar sprawiedliwości, ale – gdyby lider WOŚP miał na sumieniu choćby procent z zarzucanych mu czynów – już dawno zostałby skazany prawomocnym wyrokiem. Zamiast tego, on dalej dyryguje, a jego akcja ratuje życia. I na WOŚP – zgodnie z prawem – zarabia. Tak samo, jak na podgrzewaniu nienawiści względem Orkiestry zarabiają ci, których dzieci były leczone przy użyciu sprzętu zakupionego nie przez państwo, ale przez Owsiakową Fundację.
Bo WOŚP się opłaca. Nam wszystkim.