Każdy dorosły człowiek, jeśli tylko nie jest zadeklarowanym wrogiem transportu samochodowego i, z wyboru, użytkownikiem komunikacji miejskiej, prędzej czy później myśli o własnych czterech kółkach. Gdy uda się zebrać odpowiednią ilość środków na koncie, wyliczyć koszty paliwa, rozważyć wszystkie za i przeciw… można zacząć poszukiwania, ale…
Zagrożenia…
No właśnie, zawsze są jakieś „ale”, przeszkody, wahania i niepewności. Bo czy na pewno dobrze zrobimy, kupując samochód na giełdzie czy odkupując od kogoś? Większości ludzi nie stać na nowy wehikuł z salonu, a na rynku wtórnym łatwo natrafić na oszustów. A to autko było bite, a to popowodziowe (Panie! Niemiec płakał jak sprzedawał) albo też zostało komuś wcześniej skradzione. Jak się uchronić przed tego typu niespodziankami?
Komuś, kto na motoryzacji zwyczajnie się nie zna, dobry sprzedawca wciśnie wszystko. Handlarze mają wiele sposobów na to, by ukryć wady pojazdu. Zamieniają części, malują, używają tymczasowych wypełniaczy, dokładnie czyszczą samochody, zerują liczniki… Można wymieniać długo.
Największym zagrożeniem jest jednak możliwość kupna samochodu o niewiadomym pochodzeniu. Kradzione pojazdy często mają podrobione dokumenty, na pierwszy rzut oka nie dające się odróżnić od oryginalnych.
Taki samochód, jeśli zdarzy się nam wypadek, może nie być uznany przez firmę ubezpieczeniową, może nam go zarekwirować policja, a wydanych pieniędzy…, pewnie nigdy nie zobaczymy.
Co zrobić, by się nie naciąć, nie dać nabić w butelkę kupując kota w worku?
Po pierwsze należy sprawdzić, czy towar pochodzi z legalnego źródła. Przed zakupem dobrze jest poprosić sprzedającego o konkretne dane dotyczące pojazdu: numer rejestracyjny, marka i numer modelu i MOT Test.
Jeśli już je uzyskamy, za pomocą dostępnego w sieci biura DVLA możemy sprawdzić, czy ten pojazd nie jest przypadkiem poszukiwany. Można sprawdzić dokumentację MOT, która także wiele nam powie. Zawsze, ale to ZAWSZE należy samochód (i jakikolwiek inny pojazd, nawet jeśli kupujemy sobie czołg czy łódź podwodną o napędzie atomowym) zobaczyć na żywo. Mnóstwo ludzi nabiera się na okazyjną sprzedaż w sieci… i żałuje potem, bo bank nie zawsze da radę odzyskać pieniądze. Przy oględzinach dobrze jest poprosić o dowód rejestracyjny i sprawdzić, czy ten posiada oryginalny znak wodny. Warto sprawdzić, czy dokument nie został podrobiony, tj. czy zgadzają się podane numery seryjne silnika, nadwozia i reszta danych. O ewentualne zmiany i rozbieżności, należy szczegółowo wypytać kontrahenta lub… zrezygnować z zakupu, a sprzedawcę zgłosić odpowiednim służbom. Należy uważać na „wyjątkowe okazje”, ludzi, którym bardzo zależy na czasie sprzedaży pojazdu. Jeśli cena, teoretyczny stan techniczny pojazdu i humor sprzedawcy są bliskie ideałom, należy mieć się na baczności. Kto wie, czy za wszystkim nie kryje się jakiś feler? Przeglądajcie bazy kradzionych samochodów, pytajcie policjantów, sprawdzajcie lokalne serwisy ogłoszeniowe. Bądźcie czujni, nieufni i niezwykle skrupulatni. Chodzi nie tylko o Wasze pieniądze, ale też poszanowanie prawa i obywatelską postawę, gdy uda Wam się wykryć nieprawidłowość.
Foto: Flickr (lic. CC)