Była policjantka przechodziła przez kontrolę z łańcuszkiem na szyi. Strażników zainteresował wieńczący go wisiorek w kształcie pistoletu. Uznali, że przedmiot jest „zbyt niebezpieczny” i że inni pasażerowie mogliby się bać, że jest prawdziwy.
Claire Sharp podróżowała ze swoją 12-letnią córką Faye i obecnym mężem Lee (służy w Met Police) ze Stansted do Perugii (Włochy). Podczas standardowej kontroli była policjantka miała na sobie łańcuszek z zawieszką w kształcie pistoletu. Mierząca niespełna trzy centymetry, złota ozdoba ma dla niej wartość sentymentalną – podarował ją jej pierwszy mąż (mężczyzna w 2001 roku niespodziewanie zmarł).
Zawieszka zainteresowała ochronę lotniska, której pracownicy uznali, że kobieta nie może wejść na pokład samolotu z taką ozdobą, bo niewielki i niegroźny pistolecik jest „zbyt niebezpieczny”, a sam jego widok mógłby budzić niepokój u innych pasażerów. Po konsultacji z przełożonym strażnicy uznali, że zawieszkę należy skonfiskować, bo jest „imitacją broni palnej”.
Gdy kobieta wyjaśniła, że zawieszka ma dla niej wartość sentymentalną, pracownicy ochrony zasugerowali Claire, że przechowają ozdobę do jej powrotu do UK lub odeślą ją (na koszt kobiety) pod wskazany adres. Pasażerka zdecydowała się na pierwszą opcję, która – jak zapewniali ochroniarze – miała być bezpłatna. Jednak gdy po trzech dniach Claire wróciła do kraju i chciała odebrać ozdobę, okazało się, że za jej przechowanie musi zapłacić osiem funtów.
Kobieta opisała całe zdarzenie na swoim Twitterze i Facebooku. W odpowiedzi na liczne komentarze tłumaczyła, że wcześniej wielokrotnie podróżowała z problematyczną (jak się okazało) zawieszką (także ze Stansted) i nigdy nie spotkała się z jakimikolwiek krytycznymi uwagami czy zastrzeżeniami ze strony pracowników ochrony lotnisk. Claire miała na sobie ten naszyjnik także wtedy, gdy brała udział w oficjalnych uroczystościach – między innymi w doskonale zabezpieczonych spotkaniach z dygnitarzami (aby dostać się na takie spotkanie, musiała wcześniej poddać się szczegółowej kontroli).
Do sprawy ustosunkował się już rzecznik Stansted. Przedstawiciel lotniska przeprosił Claire za niedogodności i wyjaśnił, że zgodnie z przepisami Civil Aviation Authority (CCA) wszelkie repliki i imitacje broni palnej podlegają wyłączeniu z przewozu i są konfiskowane przy odprawie. Rzecznik podkreślił, że bezpieczeństwo jest priorytetem lotniska i potwierdził, że o tym, czy dany przedmiot powinien zostać skonfiskowany decydują pracownicy ochrony przeprowadzający kontrole.
So, this got confiscated at @STN_Airport for being an imitation firearm. My husband is a police sergeant and I worked for the met police for 9 years. I was charged £8 to get it back. Total jobsworth fuckwittery. @BASCnews?? pic.twitter.com/Dp5sCMfg0A
— Claire Sharp (@SpinoniSharp) 4 marca 2018