Polscy dyplomaci nie uiszczają opłat obowiązujących za wjazd do centrum Londynu – ujawniono podczas środowej sesji brytyjskiego parlamentu. „Dług” wynosi już prawie cztery miliony funtów!
W 2003 roku władze Londynu wprowadziły obowiązkową opłatę dla kierowców chcących wjechać do centrum miasta. Miało to ograniczyć ruch i zredukować zanieczyszczenie powietrza. Po 14 latach od wprowadzenia przepisu kierowcy przyzwyczaili się do tego, że za wjazd do centrum Londynu muszą płacić. Od każdej reguły są jednak wyjątki.
Dyplomatyczna lista wstydu?
Lord Ahmad of Wimbledon przedstawił na oficjalnej stromnie Parlamentu Wielkiej Brytanii (KLIK!) trzy listy państw, których placówki dyplomatyczne nie uiszczają względem Wielkiej Brytanii należnych władzom UK opłat. Na jednej z list znalazła się Polska. Chodzi o wspomniane opłaty za wjazd do centrum brytyjskiej stolicy.
Z wykazu wynika, że polska placówka w Londynie jest na siódmym, wysokim miejscu w niechlubnym rankingu zagranicznych przedstawicielstw, które najwięcej zalegają względem miasta. Należności wynikają z nieuregulowanych opłat za wjazd do centrum miasta. Kwota jest niebagatelna, bo wynosi aż £3,854,130. Na rodzimych dyplomatów nałożono aż… 31780 pojedynczych opłat, które nie zostały uiszczone!
Z drugiej strony – polskim dyplomatom daleko do „liderów” listy. Okazuje się, że placówka amerykańska jest winna (z tego samego tytułu) aż £11,544,455. Na kolejnych miejscach uplasowały się placówka dyplomatyczna Japonii (£ 7,629,370), placówka Nigerii (£6,481,620), londyńska placówka Rosji (£ 5,603,320), Indii (£4,991,125) i placówka Niemiec (£4,221,590). Na siódmym miejscu uplasowała się wspomniana, polska placówka.
W sumie na liście „dłużników” znajduje się aż 80 państw. Łączna należność (a dokładniej – suma należności względem Londynu) przekracza 105 milionów funtów!
Dyplomata płacić nie musi?
Najprawdopodobniej placówki, które znalazły się na „czarnej liście dłużników” uznały, że obowiązuje je Konwencja Wiedeńska o stosunkach konsularnych. W ramach przepisów z 1963 roku misje dyplomatyczne są traktowane w sposób uprzywilejowany. Przykład? Nie powinny być obciążane podatkami. W 2005 roku na zapisy Konwencji Wiedeńskiej powołały się Stany Zjednoczone. W ślad za nimi poszły (najwyraźniej) placówki innych państw.
Na liście, na której widnieje Polska, znajdują się „tylko” te państwa, których dług względem Londynu wynosi więcej niż sto tysięcy funtów. Jednak, jak kilka lat temu ujawnił „The Times”, opłat za wjazd do centrum nie uiszcza większość znajdujących się w Londynie placówek dyplomatycznych. Mimo to – wysoka pozycja Polski na liście „dłużników” razi. Poza tym, czy dyplomata (nieważne, czy polski, czy amerykański) jest kimś „lepszym”, niż typowy Smith czy Kowalski za kierownicą auta wjeżdżającego do londyńskiego centrum?