Kiedy chłopiec staje się mężczyzną, zdaje się nabierać arogancji zdobywcy, którego cechuje butność szczególnie w kontaktach z kobietami. Czuje się dumny, gdy ktoś pragnie jego kobiety, istoty, którą on posiada każdej nocy. Duma z bycia władcą czegoś, co jest obiektem pożądania innego wojownika rodzi w nim uczucie wyższości i zagłusza instynkt samozachowawczy.
Młody mężczyzna może być zbyt hardy, bo zaspokojony, a jego ego mile połechtane, idzie w parze ze spokojem, który odczuwa po udanym seksie ze swoja kobietą. Napięcie schodzi z lędźwi i można na jakiś czas zaprzestać polowań. Wtedy patrzy on z góry na śmiałków, którzy bezskutecznie skamlą o najmniejszą część z jego zdobyczy. Jednak gdy jeden instynkt odpiera kolejne, rodzi to nieuwagę i pachnie porażką. Młodzi mężczyźni uczą się dorosłości na swoich błędach, które mogą ich wiele kosztować. Śmierć nie jest dla nich żadną alternatywą, gdy wciąż muszą walczą o więcej: większe terytorium, miejsce w stadzie i kobiety, które z radością przyjmują ich nasienie. Tu nie ma miejsca na sentymenty; przetrwają bezczelni aroganci z mocnym sierpowym.
A romantyzm? Archaizm, który w procesie ewolucji musiał wyginął. Żeby przetrwać, młodzi mężczyźni muszą wciąż konkurować, udowadniać swoją siłę i przydatność w stadzie. Młode wilki kapitalizmu z manierami jaskiniowców – homo-sapiens XXI wieku.
Czytała Krystyna Cz.