Donald Tusk podczas przemówienia na kongresie europejskiej centroprawicy wypowiedział się wprost na temat kryzysu imigracyjnego i kondycji Unii. To akt odwagi czy raczej przyznanie się do porażki?
– Nie możemy dłużej udawać, że wielki napływ migrantów to coś, czego chcemy i że prowadzimy przemyślaną politykę otwartych granic – przyznał Donald Tusk podczas swojego wystąpienia w Madrycie. – Prawda jest inna: straciliśmy naszą zdolność do ochrony granic i w tym kontekście nasza otwartość nie jest naszym wyborem, ale dowodem słabości – ocenił polski polityk.
Przewodniczący Rady Europejskiej potępił też populizm i ksenofobię oraz zaznaczył, że celem Europy powinna być obrona przed prawicowymi ekstremistami, a nie podejmowanie prób upodobnienia się do nich. Tusk zaapelował także o to, żeby kraje UE zakończyły „haniebny spór o relokację” uchodźców i wzięły wspólną odpowiedzialność za granice Starego Kontynentu.
Donalda Tuska poparła Angela Merkel. Kanclerz Niemiec opowiedziała się – tak jak on – za wzmocnieniem ochrony granic. Dodatkowo, Merkel ponowiła apel o to, aby kraje UE sprawiedliwie podzieliły między sobą ciężar związany z napływem uchodźców.
Tradycyjnie odmiennego zdania był Viktor Orbán, który przyznał, że kryzys imigracyjny może zdestabilizować działanie nie tylko poszczególnych rządów, ale i całego kontynentu.
– Europa jest obecnie bogata i słaba. To bardzo niebezpieczne połączenie – przyznał premier Węgier. Orbán zaapelował też, aby przywódcy unijni byli otwarci na głosy obywateli i prowadzili dyskusje na temat uchodźców bez oglądania się na kwestię poprawności politycznej.
Zmiana frontu czy przyznanie się do porażki?
Największe poruszenie wywołało jednak wystąpienie Donalda Tuska, który od dawna krytykowany był za polityczną wstrzemięźliwość i brak zdecydowania. Polityczni oponenci Polaka zapowiadali rychły koniec jego kariery na stanowisku Przewodniczącego Rady Europy, zarzucali, że – zamiast na sprawowaniu swoich obowiązków – skupia się na organizowaniu kolacji i spotkań z dziennikarzami oraz otwarcie nazywali go „leniem”.
Czwartkowe wystąpienie Tuska w Madrycie jest skrajnie różnie oceniane. Część z komentatorów chwali polityka za przyjęcie zdecydowanej postawy i otwarte mówienie o problemach Unii Europejskiej. Działacze środowisk prawicowych są dla Polaka mniej życzliwi, a jego słowa utożsamiają z publicznym przyznaniem się do porażki i politycznej nieudolności.
Foto: Wiki (lic. PD)