– Oni chcą narzucać swoją demokrację. Chcą nazywać terrorystami ludzi, którzy walczą w imię Allaha, którzy chcą bronić Ziemi Świętej, bronić muzułmanów, bronić małych dzieci i starców. Chociaż sami są terrorystami – mówi Polak, który przez ponad sześć miesięcy walczył po stronie dżihadystów z Państwa Islamskiego.
Nie wie, co będzie robił w przyszłości, powierza swoje dalsze losy Allahowi. Jest wykwalifikowanym żołnierzem i – być może – skupi się na niesieniu pomocy innym: sierotom, ludziom, którzy w amerykańskich czy irańskich bombardowaniach stracili domy. Na pewno też będzie walczył przeciwko wojskom niewiernych.
Dżihad nie oznacza „święta wojna”
Matka Abu Bakr Al Shama (a właściwie Adriana Al N.) jest Polką, ojciec – Palestyńczykiem. Mężczyzna urodził się za zachodnią granicą, ale wychowywał nad Wisłą. Mając 15 lat zaczął myśleć o Islamie i studiować Koran.
Nie chce opowiadać o tym, jak trafił do Syrii, żeby „nie podawać niektórym służbom wszystkiego na talerzu”. Tłumaczy, że Dżihad nie oznacza „święta wojna”, ale „męczyć się na drodze Allaha”
Znalazł się w okolicach Aleppo, gdzie przeszedł trwający 2-3 miesiące trening militarny. Był członkiem różnych oddziałów złożonych między innymi z Amerykanów, Kanadyjczyków, Australijczyków czy Niemców. Kiedy już nauczył się obsługiwać prawie każdy rodzaj broni razem z innymi bojownikami poruszał się po Syrii i brał udział w lokalnych walkach. Słyszał, że do bojówek dołączali też Polacy, żadnego jednak nie spotkał. Wrócił z prywatnych powodów, ze względu na chorobę mamy.
Matka mężczyzny nie chciała utrzymywać z nim kontaktu, gdy ten wyjechał do Syrii. Po powrocie próbował rozmawiać z nią o Islamie. Bezskutecznie. Kobieta nie zaakceptowała jego wyborów życiowych. Jest „niewierna”, więc – jak przyznaje Abu Bakr Al Sham – jej opinia go nie interesuje. Szanuje ją jednak jako matkę („Bóg nakazał nam szanować i respektować rodziców”).
Ojciec mężczyzny jest natomiast zadowolony z tego, że Abu Bakr Al Sham przystąpił do dżihadystów.
Niezbyt bystrzy urzędnicy
Po powrocie z Syrii został złapany przez służby niemieckie i na około miesiąc trafił do więzienia. Następnie deportowano go do Polski. Po przekroczeniu granicy został wypuszczony.
Potem, gdy próbował (w sumie) cztery razy nielegalnie wjechać do Niemiec zauważył, że zaczęła się nim interesować Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego i przedstawiciele innych służb, którzy – jak ocenia to dzisiaj – „nie wykazali się jakąś bystrością, rozumem”. Obecnie toczy się przeciwko niemu sprawa za „dołączenie do niepolskiej organizacji wojskowej”.
Video można zobaczyć w serwisie Onet (KLIK!). Trwający 12 minut materiał jest fragmentem filmu „Insha Allah – Krew męczenników” w reżyserii Witolda Gadowskiego, Macieja Grabysy i Michała Króla. Premierę obrazu zaplanowano na jesień tego roku.
Foto: Flickr (lic. CC)