Jeden z najzagorzalszych zwolenników Brexitu, otwarcie krytykujący Davida Camerona wieloletni członek Partii Konserwatywnej, kontrowersyjny były mer Londynu, polityk mający na swoim koncie sporo wpadek i regularnie popełniający szeroko komentowane gafy będzie odpowiadał za brytyjską dyplomację.
Co istotne, jeszcze dwa tygodnie temu Boris Johnson był typowany na następcę Davida Camerona. 30 czerwca były mer Londynu i lider kampanii namawiającej Brytyjczyków do zagłosowania za Brexitem oświadczył, że nie stanie w wyścigu o fotel premiera.
Komentatorzy spekulowali, że Johnson zrezygnował, bo nie chciał być zapamiętany jako premier odpowiedzialny za rozpad Wielkiej Brytanii. Guto Harri – który doradzał Johnsonowi w kwestiach komunikacji w czasach, gdy ten był burmistrzem Londynu – przyznał natomiast, że Johnson nigdy do końca nie był za Brexitem i nie wierzył, że kampania „Leave” przyniesie sukces.
„Szczur” znów na pokładzie
Teraz Johnson zostanie ministrem spraw zagranicznych w rządzie Theresy May. Decyzja jest kontrowersyjna, bo nowa premier Wielkiej Brytanii podczas kampanii referendalnej opowiedziała się przeciwko Brexitowi.
Nominacja Johnsona jest szeroko komentowana. Część z publicystów krytykuje May za przygarnięcie „szczura”, który po ogłoszeniu wyników referendum postanowił uciec z tonącego statku. Inni uznają, że nowa premier wykazała się wielkodusznością i powołując Johnsona na prominentne stanowisko udowodniła, że chce zakopać topór wojenny między zwolennikami i przeciwnikami pozostania Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej.
Nowa premier, nowi ministrowie
Boris Johnson zastąpi na stanowisku szefa dyplomacji Philipa Hammonda, który został dzisiaj nominowany nowym ministrem finansów (przeciwnik Brexitu George Osborne, którego także typowano na zastępcę Camerona, oficjalnie zrezygnował z tego stanowiska).
Trzecim powołanym dziś ministrem został Michael Fallon, który w rządzie Theresy May będzie odpowiadał za resort obrony.