Boris Johnson ma stanąć przed sądem. Polityk miał rzekomo „kłamać i wprowadzać w błąd brytyjską opinię publiczną” na temat konsekwencji Brexitu.
Na dwa dni przed tym, jak Theresa May ogłosiła, że zamierza zrezygnować z urzędu, grupa angielskich prawników przedstawiła przed londyńskim sądem dokumenty, z których wynikało, że w trakcie kampanii poprzedzającej referendum w sprawie Brexitu Boris Johnson wielokrotnie wprowadzał opinię publiczną w błąd. A dokładniej: Johnson przekonywał, że członkostwo Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej ma kosztować brytyjskich podatników 350 milionów funtów tygodniowo.
Obliczenia te zostały zakwestionowane jeszcze w trakcie kampanii (podawana przez Johnsona kwota okazała się mocno zawyżona; dodatkowo: Johnson informował jedynie o kosztach, a nie o profitach – także finansowych – płynących z członkostwa w UE). Mimo to polityk nie odwołał swoich słów i wielokrotnie powtarzał tezę o 350 milionach funtów kosztów tygodniowo. Zdaniem wielu osób, jego zaangażowanie w kampanię referendalną mogło mieć wpływ na decyzję głosujących.
29-letni biznesmen, Marcus Ball, postanowił rozliczyć się z Johnsonem na drodze sądowej. Dzięki akcji crowdfundingowej mężczyzna zebrał 200 tysięcy funtów, które pozwoliły mu zaangażować grupę prawników. Ci z kolei, reprezentowani przez Lewisa Powera, złożyli przed sądem magistrackim w Westminsterze dokumenty rzekomo potwierdzające, że w trakcie kampanii przedreferendalnej Johnson kłamał i wprowadzał opinię publiczną w błąd. Jak zadeklarował Power, w sprawie nie chodzi o opóźnienie czy wręcz odwołanie Brexitu, ale o udowodnienie, że Johnson celowo powtarzał nieprawdziwe tezy, bo miał świadomość, że oddziałują one na odbiorców. „Demokracja wymaga odpowiedzialnego i uczciwego przywództwa ze strony osób sprawujących urzędy publiczne. Zachowanie człowieka, którego chcemy postawić w stan oskarżenia – Borisa Johnsona, było zarówno nieodpowiedzialne, jak i nieuczciwe. Miało ono, co podnosimy, charakter kryminalny” – argumentował Power.
Boris Johnson nie stawił się w sądzie. Reprezentujący go prawnicy przekonywali, że sprawa ma charakter polityczny i jest próbą podważenia wyników referendum z 2016 roku.
Dziś wydano pisemną decyzję w sprawie. Sędzia Margot Coleman, która odrzuciła argumenty prawników Johnsona, uznała, że „pozwany będzie musiał stawić się w sądzie na wstępne przesłuchanie, a sprawa zostanie skierowana do sądu koronnego”.
Za przestępstwo niedopełnienia obowiązków w ramach sprawowania urzędu publicznego grozi nawet kara dożywotniego pozbawienia wolności.
Foto: By Dianna Bonner for Financial Times (Flickr: Boris Johnson Leo Johnson) [CC BY 2.0 (http://creativecommons.org/licenses/by/2.0)], via Wikimedia Commons