Za analizę przeprowadzoną przez Forensic Explosives Laboratory zapłaci polski rząd. Brytyjscy specjaliści z centrum analizy kryminalistycznej przeprowadzą badania próbki prezydenckiego TU-154 na obecność śladów materiałów wybuchowych.
Mieszczące się niedaleko Sevenoaks (Kent) Forensic Explosives Laboratory zajmowało się wcześniej między innymi badaniem szczątków samolotu, który wybuchł nad Lockerbie oraz analizą fragmentów bomb wykorzystanych podczas zamachów w Londynie w 2005 roku. Teraz brytyjskie laboratorium będzie pracować na zlecenie polskich władz. Analitycy – jak informuje między innymi Wyborcza.pl – mają przebadać próbki szczątków prezydenckiego tupolewa na obecność materiałów wybuchowych, w tym trotylu.
Nie wiadomo na jaką kwotę opiewa kontrakt. Laboratorium – jak donoszą media – ma skupić się jedynie na merytorycznym działaniu. Jego pracownicy nie będą komentować domniemanych przyczyn katastrofy smoleńskiej ani interpretować wyników wykonanej przez siebie analizy.
Umowa z brytyjskimi specjalistami została podpisana w grudniu 2016 roku. Wcześniej politycy Prawa i Sprawiedliwości wielokrotnie kwestionowali wyniki analiz przeprowadzonych na próbkach wraku, a wykonanych podczas rządów koalicji PO i PSL. Z przeprowadzonych wcześniej badań wynikało między innymi, że na pokładzie tupolewa nie doszło do wybuchu. Innego zdania jest obecny minister obrony narodowej. Antoni Macierewicz zasłynął z licznych teorii, według których do katastrofy pod Smoleńskiem miało dojść między innymi wskutek wybuchu jednej lub kilku bomb.
Według dr. Grzegorza Szuladzińskiego, jednego z ekspertów powołanych przez Macierewicza, w tupolewie doszło do wybuchu wewnętrznego (dr Szuladziński, na potwierdzenie tej tezy, przeprowadził słynny eksperyment z parówką). Inny ekspert powołany przez obecnego szefa MON, prof. Binienda przekonywał, że ładunek wybuchowy umieszczono na skrzydle samolotu, a prof. Jan Obrębski teorię o wybuchu wielopunktowym przedstawiał przy pomocy zgniecionej puszki po napoju energetycznym. Z kolei Cezary Gmyz – ówczesny dziennikarz „Rzeczpospolitej” – przekonywał, że na wraku tupolewa znaleziono ślady trotylu (po opublikowaniu tekstu Gmyz został zwolniony z pracy w redakcji „Rzeczpospolitej”). Sam Antoni Macierewicz dawał do zrozumienia, że związek z katastrofą mogła mieć mgła na lotnisku, krórej nikt się nie spodziewał, a przez którą „nagle wszystko zostało zasłonięte”. O krok dalej poszedł Stefan Bromski (też ekspert Macierewicza), który stwierdził, że nad lotniskiem rozpylono „sztuczny smog”. Według Bromskiego katastrofa była efektem działań terrorystów, którzy za pomocą sygnału radiowego uruchomili ukrytą na pokładzie bombę.
Foto: By Polish_Air_Force_Tupolev_Tu-154_Dmitry_Karpezo.jpg: Dmitry Karpezoderivative work: Luxo – Polish_Air_Force_Tupolev_Tu-154_Dmitry_Karpezo.jpg, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=10000189