Jest niewielki, pomieści zaledwie 2-3 osoby, a wystrój jego wnętrza można określi w tylko jeden sposób: żaden. Zbudowano go w czasach zimnej wojny, a teraz – sprzedano za kwotę znacznie wyższą od oczekiwanej.
W budowaniu przydomowych schronów atomowych od lat przodują Amerykanie. Pierwsze tego typu konstrukcje powstały już na początku zimnej wojny, a gros z nich zachowało się do dziś. Niektóre z takich prywatnych „bunkrów” mogą się poszczycić naprawdę wysokim standardem. W środku, oprócz salonu, kuchni czy łazienki, znaleźć można sypialnie dla gości, baseny, sauny czy pokoje zabaw. Takie luksusowe schrony to – w gruncie rzeczy – podziemne mieszkania. Tyle tylko, że ich polisa obejmuje także gwarancję przetrwania nuklearnej zagłady.
Problem w tym, że ekskluzywne rezydencje budowane na „wszelki wypadek” słono kosztują. Zwykle kilka milionów dolarów. Ale nie tylko piekielnie bogaci mogą przeżyć atomową apokalipsę. Udowadnia to dom aukcyjny Clive Emson, który niewielki, ascetyczny bunkier z połowy zeszłego wieku wycenili na całkiem rozsądne £10,000-15,000.
Mimo że opis przedmiotu aukcji nie był zbyt barwny – w broszurze skupiono się przede wszystkim na detalach technicznych i suchej specyfikacji – wydarzenie spotkało się ze sporym zainteresowaniem. Walory budynku znajdującego się w wiosce Hoo (Rochester) publicznie zachwalał John Stockey z telewizyjnego show. Gwiazdor programu „Homes Under the Hammer” podkreślał z entuzjazmem, że konstrukcja będąca niegdyś częścią siatki podobnych schronów to wyjątkowa, architektoniczna pamiątka z czasów zimnej wojny a potencjalny kupiec powinien docenić też to, że bunkier położony jest na działce o powierzchni 0,09 ha.
Rekomendacja sławnego nazwiska być może pomogła w wywindowaniu ceny specyficznej nieruchomości. Około sześćdziesięcioletni, zaniedbany bunkier został sprzedany za £18,000. W środku zbudowanego z grubego betonu i zarośniętego bluszczem schronu znajduje się jeden pokój przeznaczony dla 2-3 osób. Bunkier nie chroni przed wybuchem bomby sensu stricto, ale stanowi barierę blokującą (nawet przez kilka tygodni) działanie radioaktywnego promieniowania. W razie zagłady – sprawdzi się w swojej formalnej roli. Ale gdyby nowy właściciel zechciał pomieszkać w schronie nie tylko w czasie opadu radioaktywnego, do ceny kupna będzie musiał najprawdopodobniej doliczyć koszt gruntownego remontu i wyposażenia.
Foto: Flickr (lic. CC)